Oburzenie po słowach burmistrza Siechnic. „Był zwierzęciem zewnętrznym”
Wolontariusze Ekostraży interweniowali w jednej ze wsi pod Siechnicami niedaleko Wrocławia. Zgłoszono, że na posesji jest pies, który nie je i nie pije od kilku dni, a na głowie ma wielką ranę. Według relacji Ekostraży, właściciel nie chciał go zabrać do weterynarza.
- Ludzie. K…, w XXI wieku w środku Europy na podwórkach i wcale nie na żadnych łańcuchach umierają psy przez ludzką nieczułość i zwyrodnienie empatyczne. Ile można tego znieść, ile jeszcze mamy wynieść konających psów przez płoty? To jest jakiś żart? Ludzie – ocknijcie się w końcu ze złudzenia, że jest lub będzie lepiej
– komentowali kilka dni temu przedstawiciele Ekostraży.
I podkreślają, że walczyli o życie psa przez tydzień i są pewni, że nie przeżyłby, gdyby nie ich interwencja. Dalej opisują, że gdy weszli na posesję, pies nie podnosił nawet głowy, był przemoczony, miał twardy bolesny brzuch, duszności i wzmożone ruchy oddechowe.
- Pies natychmiast został zabrany i udzielona mu została specjalistyczna pomoc. Został ogrzany w inkubatorze, przeprowadzono badania, które wykazały fatalne wyniki badań krwi oraz ostre zapalenie przewodu pokarmowego
– informują działacze organizacji, którzy skrytykowali działania służb na terenie gminy Siechnice.
Do sprawy odniósł się sam burmistrz Siechnic Łukasz Kropski, którego słowa wywołały oburzenie.
- W piątek straż miejska otrzymała zgłoszenie o tym psie. Była na miejscu, rozmawiała z właścicielem. Pies leżał w kącie w domu, faktycznie miał łysowatą plamę na głowie, ale to była plama, która nie była wynikiem uderzenia, ale bardziej wynikiem choroby
– wyjaśniał na swoim profilu facebookowym burmistrz Siechnic.
- Był zwierzęciem zewnętrznym, więc to nie wynikało z uderzenia czymś, jak to mogło wyglądać na tych zdjęciach publikowanych przez Ekostraż. Po rozmowie z właścicielem, stwierdzono, że ma świeże jedzenie. Było to mięso smażone z jakimś sosem. Właściciel zapewniał, że na drugi dzień pojedzie z psem do weterynarza, jeżeli zorganizuje sobie transport
– mówił w nagraniu Łukasz Kropski.
Polecany artykuł:
Kolejnego dnia, gdy straż miejska przyjechała na miejsce, psa już nie było. Zabrała go Ekostraż.
- Właściciel się ucieszył ze względu na to, że bał się, że nie będzie miał wystarczających środków, żeby tego psa leczyć
– mówił burmistrz. W dalszej części wypowiedzi tłumaczył, że rozmawiał z kilkoma osobami, które mieszkają w okolicy.
- Z ich przekazów wynika, że ten pies nie miał tam źle. Oczywiście mógł być traktowany lepiej. Był psem, który przebywał na smyczy, raczej był już starym psem a nie zaniedbanym
– podkreślał.
W sieci wrze po słowach burmistrza. „Zwierzę to zwierzę”
Tymczasem pod postem wylała się fala hejtu na burmistrza.
To tylko niektóre z komentarzy internautów:
„Chamstwo i buta”
„Co zdaniem Pana Burmistrza oznacza, że pies jest "zwierzęciem zewnętrznym" i miał plamę na głowie? Czy to oznacza, że taki "pies zewnętrzny" może być utrzymywany w stanie nieleczonej choroby czy w innym przejawie zaniedbania?”
„Zwierzę to zwierzę, nie ma chyba czegoś takiego jako zwierzę zewnętrzne i wewnętrzne.”
- Mam dwuznaczne podejście do tej sprawy. Bardzo mnie dziwi zachowanie Ekostraży, że nikt nie skontaktował się czy to ze mną, czy z urzędem w celu wyjaśnienia tej sprawy tylko zostały rzucone zarówno na urząd, strażników miejskich, jak i na tego właściciela, bardzo krzykliwe i emocjonalne hasła, zmasowana akcja komentarzy pod różnymi postami gminy Siechnice z linkiem do zbiórki. Oczywiście udałem się do naszego oddziału straży miejskiej, porozmawiałem o tej sytuacji, uczuliłem na przyszłość jak należy się zachowywać, że (…) procedury należy przestrzegać, że jeżeli są jakieś wątpliwości co do stanu zdrowia to najlepiej kontaktować się z weterynarzem, żeby takie zwierzę zostało przebadane. Mam nadzieję, że takich sytuacji nie będzie w przyszłości
– mówi burmistrz Łukasz Kropski.