Nie ma wakacji, jest protest. Studenci z Wrocławia walczą o wolną Palestynę
W jednym z budynków Uniwersytetu Wrocławskiego przy ul. Szewskiej 50/51 od ponad dwóch miesięcy trwa protest okupacyjny. Studenci zajęli sale w Instytucie Kulturoznawstwa, a przed wejściem zobaczymy transparent z napisem "W Strefie Gazy zginęło ponad trzy tysiące osób".
Osoby strajkujące chcą bowiem, aby władze uczelni ujawniły listy izraelskich firm oraz ośrodków badawczych i akademickich, z którymi współpracują, a następnie zerwali tę współpracę. Oczekują oni również od rektora jednoznacznego potępienia ataku Izraela na Strefę Gazy i okupacji Palestyny.
3 sierpnia 2024 roku minęły dokładnie dwa miesiące od rozpoczęcia protestu. Z biegiem czasu do strajkujących zaczęło dołączać coraz więcej osób. Byli to studenci nie tylko UWR-u, ale też innych uczelni w stolicy Dolnego Śląska.
Protestujący nie zwracają uwagi na to, że są wakacje i mogliby wyjechać na wymarzony wypoczynek. Całe dnie spędzają w salach Instytutu Kulturoznawstwa.
- Nie czułabym się dobrze, będąc teraz na plaży, a wiedząc, że są ludzie, których dotyka straszna niesprawiedliwość. Ja jestem osobą, która posiada pewien przywilej pozwalający na wywieranie wpływów, jestem w stanie coś z tym zrobić, dlatego nie byłabym w stanie siedzieć na plaży i się opalać - mówi studentka, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Osoby protestujące są zdeterminowane do tego, aby zrealizować swoje postulaty. Ich głównym celem jest bowiem wywarcie wpływu na władze uczelni.
"Władze uniwersytetu pozostają obojętne na nasze działania i prośby o rozmowę. Nie poddamy się i będziemy kontynuować nasze działania do momentu, w którym zostaniemy wysłuchani, a nasze postulaty staną się tematem rozmów z władzami uczelni" - czytamy na Instagramie protestu.
Mają już za sobą nawet pierwsze sukcesy. Mimo że przedstawiciele UWR nadal nie podjęli rozmów ze studentami, spełniono jedno z trzech oczekiwań. Została udostępniona lista podmiotów z Izraela, z którymi współpracuje Uniwersytet Wrocławski.
- Uważam, że jeśli uniwersytetowi znalezienie trzech umów zajęło dwa miesiące, to naszym zdaniem muszą zatrudnić kogoś nowego w administracji, bo to nie powinno trwać tyle czasu. Ale mamy to i jest to pewnego rodzaju sukces. Natomiast trzeba pamiętać, że jest to obowiązek uniwersytetu, żeby takiej informacji udzielić każdemu, kto o nią wnioskuje. Protestujący studenci nie są pewni, czy przekazana im lista jest kompletna. Teraz to sprawdzają. Jeszcze dużo, dużo czasu przed nami, aż zaczniemy świętować - twierdzi studentka, w rozmowie "Gazeta Wyborcza".