Choć pielgrzymi wyruszyli z Milicza kilka dni temu, nadal ich podróż jest szeroko komentowana z powodu wyjazdu w czasie epidemii. Dlaczego pielgrzymka nie została odwołana?
- Wyjazd nie był niczym nadzwyczajnym - mówi Krzysztof Rutkowski, organizator wyjazdu.- Grupy turystyczne wyjeżdżały do ostatniej chwili, biura podróży przecież cały czas prowadzą działalność, bo nie ma zakazu opuszczania kraju. W momencie wyjazdu grupy nie rekomendowano ani nie zabraniano wyjazdów turystycznych. Grupa miała prawo wyjechać na zorganizowany i zapłacony wyjazd. Loty odwołano w ostatniej chwili, dlatego wracamy autokarem.
Jak teraz pielgrzymi wrócą do Polski? - Podjęliśmy w firmie decyzję, że wysyłamy po pielgrzymów nasz autokar firmowy. Grupa przebywała w poniedziałek w Lyonie, skąd o 12:00 miała wyruszyć w drogę powrotną do domu. Pielgrzymi będą w Miliczu we wtorek po południu - podkreśla przewoźnik. Sytuacja może się jednak zmienić, bo we wtorek rano grupa na kilka godzin utknęła w korku przed przejściem granicznym w Jędrzychowicach.
Jak przekonuje organizator, wszyscy podróżni czują się dobrze.
- Rozmawiałem rano z szefem kierowców, grupa jest w bardzo dobrym stanie fizycznym i psychicznie. Nasi pasażerowie nie mają depresji ani paniki - dodaje Krzysztof Rutkowski.
Służby sanitarne są w stałym kontakcie z organizatorem wyjazdu, w tej chwili ustalane są m.in. zasady docierania pielgrzymów do ich domów. Zgodnie z wytycznymi rządu, po powrocie do Polski pielgrzymów czeka obowiązkowa domowa kwarantanna.
Przypomnijmy, że na wyjazd wybrało się blisko 50 osób, z czego ponad 30 z terenu powiatu milickiego.