- Sokołowsko, niegdyś "Śląskie Davos" i pionierskie sanatorium leczące gruźlicę, przeżyło upadek po pożarze monumentalnego sanatorium "Górnik" w 2005 roku.
- Wieś odrodziła się dzięki artystom i Fundacji In Situ, stając się mekką dla festiwali filmowych i artystycznych.
- Ta niezwykła miejscowość łączy ślady dawnej świetności z nowoczesną awangardą, tworząc fascynującą, "najdziwniejszą" atrakcję Dolnego Śląska.
- Odkryj niezwykłą historię Sokołowska i zobacz, jak przeszłość splata się z teraźniejszością, tworząc unikalne centrum kultury i sztuki!
Dolny Śląsk to kraina zamków, pałaców i malowniczych miasteczek. Ale pośród tych wszystkich popularnych atrakcji kryją się prawdziwe perełki, miejsca nieoczywiste i fascynujące swoją złożonością. Jednym z nich jest bez wątpienia Sokołowsko - niewielka wieś ukryta w Górach Suchych, niedaleko granicy z Czechami. Dlaczego to właśnie ona zasługuje zdaniem AI na miano tej "najdziwniejszej"? Bo jej historia to gotowy scenariusz na film - opowieść o narodzinach, chwale, upadku i niezwykłym odrodzeniu.
Śląskie Davos, czyli kolebka nowoczesnej medycyny
Dziś trudno w to uwierzyć, ale w XIX wieku Sokołowsko (wówczas Görbersdorf) było jednym z najnowocześniejszych uzdrowisk na świecie. To właśnie tutaj w 1855 roku doktor Hermann Brehmer założył pierwsze na świecie specjalistyczne sanatorium leczące gruźlicę płuc. Opracował on innowacyjną metodę leczenia klimatyczno-dietetycznego, która polegała na połączeniu świeżego, górskiego powietrza, wzmożonego wysiłku fizycznego i odpowiedniej diety.
Jego sukces był tak wielki, że na wzór Sokołowska powstało później słynne szwajcarskie Davos - jego założyciel był pacjentem doktora Brehmera. Przez dekady do "śląskiego Davos" zjeżdżała arystokracja i elita intelektualna z całej Europy, by leczyć tu swoje płuca. Największym symbolem tamtych czasów było monumentalne sanatorium "Grünwald", które swoją architekturą przytłaczało niewielką wieś.
Cień dawnej chwały i lata zapomnienia
Po II wojnie światowej Sokołowsko straciło swój międzynarodowy splendor. Choć wciąż funkcjonowało jako uzdrowisko, jego złote lata bezpowrotnie minęły. Prawdziwy cios przyszedł jednak w 2005 roku, kiedy potężny gmach dawnego sanatorium "Grünwald" (po wojnie przemianowanego na „Górnik”) strawił pożar. Ogromna, wypalona ruina stała się smutnym symbolem upadku i na lata pogrążyła wieś w atmosferze melancholii i zapomnienia. Szept historii stał się tu głośniejszy niż kroki nielicznych turystów.
Feniks z popiołów - Sokołowsko jako mekka artystów
I właśnie wtedy, gdy wydawało się, że Sokołowsko na zawsze pozostanie jedynie cieniem dawnej potęgi, wydarzyło się coś niezwykłego. Unikalny, nieco dekadencki klimat miejsca zaczął przyciągać artystów, filmowców i ludzi poszukujących inspiracji. Kluczową rolę odegrała tu Fundacja Sztuki Współczesnej In Situ, która zaczęła rewitalizować historyczne obiekty, w tym spalone sanatorium.
Sokołowsko stało się domem dla festiwali filmowych (w końcu to tutaj dzieciństwo spędził Krzysztof Kieślowski), muzycznych i artystycznych. Dziś w dawnej wsi uzdrowiskowej prężnie działa m.in. Kinoteatr Zdrowie, a w odnawianych powoli ruinach sanatorium odbywają się koncerty i wystawy. Ta "dziwność" Sokołowska polega właśnie na tym niezwykłym kontraście: z jednej strony wciąż czuć tu ducha starych kuracjuszy i widać ślady minionej epoki, a z drugiej tętni ono nowoczesną, awangardową sztuką.
Spacerując po Sokołowsku, można jednocześnie podziwiać piękne, drewniane wille w stylu szwajcarskim, zabytkową cerkiew, monumentalne ruiny i nowoczesne instalacje artystyczne. To miejsce, gdzie przeszłość nie została wymazana, lecz stała się tłem dla nowej, fascynującej opowieści. I to właśnie ta wielowymiarowość, ten niezwykły mariaż zdrowia i choroby, upadku i odrodzenia, historii i awangardy czyni Sokołowsko najdziwniejszą, a zarazem jedną z najbardziej fascynujących wsi na Dolnym Śląsku.
