Klub z B-klasy zarejestrował 244 piłkarzy. Czy to rekord Polski? Poznajcie fenomen Henrykowianki

2025-10-20 10:18

W małej wsi na Dolnym Śląsku, liczącej nieco ponad 1400 mieszkańców, lokalny klub piłkarski zarejestrował do gry aż 244 zawodników. Henrykowianka Henryków, grająca na co dzień w B-klasie, stała się fenomenem na skalę kraju. To opowieść nie tylko o liczbach, ale przede wszystkim o pasji, dziedzictwie i człowieku, który zaraził miłością do futbolu całe pokolenia.

Klub z B-klasy zarejestrował 244 piłkarzy. Czy to rekord Polski? Poznajcie fenomen Henrykowianki

i

Autor: Mat. prasowe DZPN / Materiały prasowe
  • Henryków, znany z zabytków, bije nowy rekord, tym razem sportowy, dzięki lokalnemu klubowi piłkarskiemu.
  • Henrykowianka zrzesza 244 piłkarzy, stanowiąc ponad 15% mieszkańców wsi, co jest fenomenem na skalę kraju.
  • Za tym sukcesem stoi Dariusz Ziomek, nauczyciel i pasjonat, który przez lata zarażał miłością do futbolu kolejne pokolenia.
  • Chcesz dowiedzieć się, jak mała wieś stała się piłkarskim fenomenem i co na to władze piłkarskie?

Henryków w gminie Ziębice to miejsce niezwykłe. Słynie z monumentalnego Opactwa Cystersów i Księgi Henrykowskiej, w której zapisano pierwsze znane zdanie w języku polskim, co zapewniło jej wpis na listę "Pamięci Świata" UNESCO. Teraz ta malowniczo położona miejscowość może dopisać do swojej historii kolejny rekord. Tym razem nie historyczny, a sportowy. W lokalnym klubie, Henrykowiance, uprawnionych do gry jest 244 piłkarzy – od najmłodszych po seniorów. To ponad 15% populacji wsi, a statystycznie niemal co trzeci mężczyzna jest tu gotowy, by wybiec na boisko.

Jeden człowiek, który zaraził pasją całą wieś

Skąd wziął się ten fenomen? Obecny prezes klubu, Marcin Szczepański, na pytanie, czy nie brakuje im rezerwowych, z uśmiechem zaprzecza. Choć nie wszyscy piłkarze pochodzą z samego Henrykowa, to, jak podkreśla, łączy ich jedno. "Wychowania fizycznego uczył ich w lokalnej szkole Dariusz Ziomek" - mówi prezes Henrykowianki.

Postać Dariusza Ziomka to klucz do zrozumienia tej historii. Był zawodnikiem, trenerem, działaczem, a do 2023 roku prezesem klubu. To on przez lata zaszczepiał miłość do futbolu w sercach setek, a może nawet tysięcy młodych ludzi. Jak wspominają jego przyjaciele, nawet ostatnie chwile życia, naznaczone walką z cukrzycą, spędził, angażując się w sprawy Henrykowianki. Odszedł dwa lata temu, pozostawiając po sobie niezwykłe dziedzictwo.

"Gdy Darek skończył studia, wrócił do Henrykowa i został nauczycielem wychowania fizycznego. Do naszej podstawówki chodzili chłopcy z 14 sołectw: setki, jeśli nie tysiące z nich, zaraził miłością do futbolu" – wspomina Waldemar Jurczak, który przez lata grał z nim na boisku. Sam występował w barwach klubu założonego w 1947 roku niemal do czterdziestki. Inni, jak Andrzej Łach, grali jeszcze dłużej – on swoją przygodę z piłką zakończył dopiero po sześćdziesiątych urodzinach, kilka lat temu, ale do dziś pozostaje jednym z 244 zarejestrowanych zawodników.

Od trampkarza do sędziego na szczeblu centralnym

Pasja zaszczepiona przez Dariusza Ziomka zaprowadziła niektórych jego wychowanków na salony polskiej piłki. Jednym z nich jest Jakub Szkutnik, dziś sędzia na boiskach Betclic 1. Ligi.

"Ależ mnie ucieszył ten telefon w sprawie Henrykowa! Wiedziałem o tej sytuacji z rejestracją nas wszystkich i teraz nawet sam mogę zagrać!" – mówi z entuzjazmem arbiter, który swoje pierwsze kroki stawiał właśnie w Henrykowiance. Jak wspomina, Dariusz Ziomek był "czystej maści zapaleńcem piłkarskim", a gra w małym klubie hartowała charakter. "Byliśmy z małej miejscowości, więc często dostawaliśmy baty tydzień w tydzień. Ale też nikt z nas nigdy nie pomyślał, by odpuścić kolejny wyjazd" – dodaje.

Szkutnik, niegdyś filar środka pola w zespole trampkarzy, do dziś z sentymentem wspomina swoje strzeleckie popisy, które notował w starym kalendarzu. Czy zobaczymy go jeszcze w koszulce macierzystego klubu? "To suwerenna decyzja trenera!" – odpowiada z uśmiechem.

W Henrykowie nie boją się o przyszłość

Dziedzictwo Dariusza Ziomka żyje i ma się dobrze. W klubie trenuje obecnie ponad dwudziestu młodych adeptów futbolu. Choć liczba ta może nie robić wrażenia, w kontekście 1400-osobowej wsi jest dowodem na to, że pasja do piłki jest wciąż przekazywana kolejnym pokoleniom.

"Chcecie przyjechać z kamerą w ten weekend? Śmiało, ale mnie nie będzie! Jadę z grupą młodzieży na turniej na Śląsk!" – mówi Łukasz Buszczak, trener drużyny U-13 i, rzecz jasna, jeden z 244 zarejestrowanych piłkarzy. Jego zaangażowanie pokazuje, że przyszłość Henrykowianki jest w dobrych rękach.

Fenomen, który doceniają władze piłkarskie

Historia z Henrykowa to wzorcowy przykład tego, jak ważną rolę w lokalnych społecznościach odgrywają małe kluby. B-klasa, najniższy szczebel rozgrywkowy na Dolnym Śląsku, to dla wielu przede wszystkim zabawa i sposób na integrację.

"Wokół małych miejscowości często życie toczy się wokół małego klubu. Historia Henrykowianki i pana Dariusza, który wychował pokolenia piłkarzy to fenomenalny wręcz przykład, jak ogromny wpływ na małe społeczności mają kluby piłkarskie" – komentuje Łukasz Czajkowski, prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej.

Warto dodać, że z powiatu ząbkowickiego, gdzie leży Henryków, pochodzi również Piotr Zieliński, gwiazda reprezentacji Polski i Interu Mediolan. To pokazuje, że nawet z najmniejszych miejscowości można trafić na piłkarski szczyt. Sam Dolnośląski Związek Piłki Nożnej, doceniając rolę lokalnych klubów, stworzył specjalną mapę zrzeszającą ponad 700 drużyn z regionu.

Historia Henrykowianki to dowód na to, że prawdziwa siła futbolu nie leży w wielkich stadionach i milionowych kontraktach, ale w pasji, która łączy pokolenia i buduje wspólnotę.

Źródło: DZPN.

Wrocław Radio ESKA Google News