11 dni szukano zaginionej Izabeli P. W końcu szczęśliwie się odnalazła
Przypomnijmy, że Izabela P. zaginęła w piątek, 9 sierpnia na autostradzie A4 w okolicach Legnicy. Wieczorem miała jechać samochodem z Bolesławca do Wrocławia odebrać swojego ojca. W pewnym momencie zadzwoniła, że zepsuł się jej samochód, ale nie powiadomiła służb drogowych. Zaginęła bez śladu. W środku auta, które zatrzymała na poboczu pozostawiła telefon komórkowy.
Następnego dnia rozpoczęły się jej poszukiwania, które obejmowały zasięgiem teren od Wrocławia aż po Zgorzelec. Szczególnie skupiono się na okolicy węzła autostradowego Lubiatów i wsi Kwiatów, gdzie znaleziono jej samochód. Doszło nawet do czasowej blokady autostrady A4. W terenie pracowało kilkaset osób, sprawdzano każdy trop, każdy sygnał. Wykorzystano też specjalistyczny sprzęt, w tym drony i łodzie. W terenie były również psy tropiące, sprawdzany był monitoring. Łącznie do działań zadysponowano ogromne siły.
Tajemnicza sprawa wywołała wielkie emocje w całej Polsce. Apelowano o nadsyłanie nagrań z autostrady A4 z dnia zaginięcia Izabeli P. Nikt nie wiedział, co stało się z zaginioną. Tymczasem w mediach społecznościowych powstawały kolejne grupy, na których internauci prześcigali się ze swoimi hipotezami dotyczącymi okoliczności zaginięcia. Było mnóstwo teorii spiskowych, podawano niesprawdzone informacje.
Po 11 dniach Izabela P. zapukała do drzwi znajomych, na miejsce skierowano policję i prokuratora. Z pierwszych informacji wynikało, że „była wygłodzona i wycieńczona”. Kobieta przekazała służbom, że nie chce mieć kontaktu z rodziną i nie chce, żeby media informowały gdzie się znajduje. Powiedziała też, że nie była przez nikogo więziona, ani krzywdzona. Co działo się w tym czasie z zaginioną, kiedy wszyscy ją szukali? Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze poinformowała, że śledztwo w tej sprawie będzie kontynuowane. Oprócz samej Izabeli P. przesłuchiwani będą świadkowie, w tym osoby, do których się zgłosiła po 11 dniach.
Polecany artykuł:
W sieci burza. Ile kosztowały poszukiwania? Kto za to zapłaci?
Od momentu pojawienia się informacji o szczęśliwym odnalezieniu kobiety w internecie trwa dyskusja. Jedni cieszą się, że Izabela się odnalazła, a drudzy zadają pytania o koszta akcji poszukiwawczej i kto za to zapłaci.
„Jeżeli chciała zniknąć mogła powiedzieć rodzinie nie szukajcie mnie a nie narażać na koszty”
"Chcemy aby upublicznili kwotę kosztorysu całej akcji poszukiwawczej. Opinia publiczna ma prawo wiedzieć"
"Ukarać porządnie, odechce się robienia żartów. Ja wszystko rozumiem, ale jeden telefon na policję i nie byłoby tego cyrku i akcji"
To tylko niektóre komentarze zamieszczone w mediach społecznościowych. Inni zwracają uwagę, że tak naprawdę nie wiadomo do końca co się stało z zaginioną i jaki był powód zniknięcia.
"To były trudne dni dla tej kobiety, bez przesady, potraktować ulgowo"
"Ludzie dajcie spokój. Nie wiadomo co doprowadziło ją do takiej reakcji. Przestańcie liczyć pieniądze. Trochę więcej empatii"
Pewne jest jedno – śledztwo w tej sprawie trwa i nie można osądzać kobiety. Nie wiadomo dokładnie, co się wydarzyło i co robiła przez te 11 dni zaginiona. Okoliczności wyjaśnia prokuratura, która będzie weryfikować zeznania 35-latki.
Wiadomo, że w przypadku np. fałszywych alarmów bombowych, osoby które dopuściły się tego czynu są zazwyczaj obciążane dużymi kosztami związanymi z prowadzeniem akcji służb ratunkowych. Koszta te mogą wynieść nawet kilkaset tysięcy złotych. W przypadku odnalezienia małej Madzi z Sosnowca akcja poszukiwawcza kosztowała kilkadziesiąt tysięcy złotych. To była jednak szczególna historia związana z ukrywaniem zbrodni.
Sprawa Izabeli P. jest zupełnie inna. W tym temacie dla portalu wprost.pl wypowiedział się adwokat.
– Oburzenie społeczne z powodu kosztu akcji poszukiwawczej poniesionych przez Policję oraz inne służby jest całkowicie zrozumiałe moralnie. Niestety, pod względem prawnym jest jeszcze za wcześnie, aby móc odpowiedzieć na pytanie, czy i kto mógłby zostać obciążony obowiązkiem pokrycia kosztów poszukiwania Izabeli P.- powiedział w rozmowie z portalem adwokat Tomasz Gołembiewski i zaznaczył, że nie znamy obecnie szczegółów zdarzenia. Podkreślił również, że rodzina kobiety miała prawo zgłosić jej zaginięcie w sytuacji, gdy mogło się wydawać, że doszło do nieszczęśliwego zdarzenia.
Ostatecznie ewentualna odpowiedzialność finansowa będzie zależała od ustaleń prokuratury.