Gigantyczny wyciek danych w dolnośląskiej gminie! Pesele i adresy 5500 osób w sieci - dowiedzieli się reporterzy Radia Eska

Niewyobrażalny błąd w gminie Wisznia Mała. Wrażliwe dane osobowe ponad 5 tysięcy mieszkańców, w tym numery PESEL, zostały upublicznione w internecie. Jak do tego doszło i co na to władze? Mieszkańcy drżą o swoje bezpieczeństwo.

Gmina Wisznia Mała, wyciek danych

i

Autor: Google Street View/Radio ESKA

Wrażliwe dane w przetargu na śmieci

Do ogromnego wycieku danych doszło w gminie Wisznia Mała. Urząd ogłosił przetarg na wywóz odpadów, jednak w dokumentach opublikowanych w internecie znalazły się informacje, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Plik o nazwie "OPZ +załączniki", dostępny jeszcze we wtorek, 28 października, na platformie "e-ProPublico", zawierał pełną listę danych 5500 mieszkańców. W spisie znalazły się ich imiona, nazwiska, adresy zamieszkania, a nawet numery PESEL. Każdy mógł pobrać dokument z wrażliwymi danymi.

Władze gminy zaskoczone. "Nie mam zielonego pojęcia"

Informacja o wycieku zszokowała lokalnych samorządowców. Radny Krzysztof Chuchro w rozmowie z nami nie krył zdziwienia i sugeruje, że doszło do niefortunnej pomyłki.

- No jest to zaskakujące, możliwe, że jest to jakiś błąd techniczny, bo wiadomo, że takich danych nie powinno się publikować. Myślę, że jest to przypadek techniczny, aczkolwiek nie powinien mieć miejsca. Imię, nazwisko, adres i pesel to są dane, które jednoznacznie mogą wskazać mieszkańca, jest ustawa o RODO

- mówi nam radny. W podobnym tonie wypowiada się wójt gminy Wisznia Mała, Jakub Bronowicki, który przyznaje, że nie wie, jak mogło dojść do tak poważnego błędu.

- Powiem szczerze, że nie mam zielonego pojęcia jak to się mogło stać. Na pewno zgłosimy to stosownym służbom, które ustalą jak mogło dojść do tego i całą procedurę przewidzianą przez ochronę danych osobowych oczywiście. Tylko błąd ludzki mógłby to sprawić

- przekazał Radiu Eska wójt gminy Wisznia Mała.

Mieszkańcy w strachu

Upublicznienie tak wrażliwych danych wywołało wśród mieszkańców ogromne obawy. Posiadając czyjś numer PESEL, imię, nazwisko i adres, oszuści mogą próbować wyłudzić kredyty lub pożyczki. Jeden z mieszkańców nie ma wątpliwości, że za ten błąd ktoś powinien ponieść konsekwencje.

- Ujawnienie takich danych jest w tym momencie karalne. Przecież teraz przekombinować kredyty po peselu, to jest podejrzewam, dla chcącego, żaden problem. Ktoś za to bierze pieniądze, żeby te dane nie wychodziły. Moim zdaniem konsekwencje powinny być. To tak samo jak ja przekroczę prędkość na ulicy, to też mnie karzą

- obawia się mieszkaniec.

Plik zniknął z sieci, ale co dalej?

Po nagłośnieniu sprawy, plik zawierający dane osobowe mieszkańców został usunięty ze strony z przetargami. Nie wiadomo jednak, ile osób zdążyło pobrać dokument, zanim został on zdjęty. Sprawą zajmą się teraz odpowiednie służby, które zbadają, jak doszło do tego rażącego naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych.

O tym, jak realne są obawy mieszkańców, mówi w rozmowie z Radiem ESKA Adrian Grochowiak, detektyw i biegły sądowy w zakresie technik detektywistycznych przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu. 

- Ujawnienie danych takich jak imię, nazwisko, adres i numer PESEL to bardzo poważne naruszenie bezpieczeństwa osobistego obywateli. Wbrew pozorom, to nie są tylko „suche” dane - w niepowołanych rękach mogą posłużyć do całego szeregu przestępstw, począwszy od kradzieży tożsamości, aż po wyłudzenia kredytów czy świadczeń socjalnych. W praktyce detektywistycznej spotykałem się z przypadkami, w których na podstawie samego numeru PESEL i adresu sprawcy byli w stanie zaciągać szybkie pożyczki w instytucjach parabankowych lub internetowych, zamawiać towary na raty, a nawet zakładać konta bankowe. Ofiara dowiadywała się o tym dopiero wtedy, gdy przychodziły wezwania do zapłaty

- powiedział Radiu ESKA Adrian Grochowiak. 

Co grozi za taki błąd? Prawo jest bezwzględne

Polskie prawo bardzo surowo podchodzi do kwestii naruszenia ochrony danych osobowych. Osoba, która nielegalnie udostępnia dane, musi liczyć się z konsekwencjami karnymi. Grozi jej za to grzywna, kara ograniczenia wolności, a nawet pozbawienie wolności do 3 lat. Co więcej, każdy z poszkodowanych mieszkańców może na drodze cywilnej domagać się odszkodowania za naruszenie swoich praw.

Reporterom udało się porozmawiać z pracownikami portalu, na którym pojawiła się lista. Według nich za treści zamieszczane na portalu odpowiadają podmioty zamieszczające ogłoszenia, w tym przypadku gmina. Czekamy na komentarz Urzędu Ochrony Danych Osobowych.