Michał J. nie czuje się winny. - Osoby, które ze mną pracowały, zapytane wprost, przeze mnie czy przez mojego adwokata, czy w jakikolwiek sposób wpływałem bezpośrednio na decyzje dotyczące Tomasza G. każda odpowiadała, że nie - tłumaczył podczas apelacji oskarżony.
Ten argument nie przekonał jednak sędziego, Marka Poteralskiego - Ten materiał dowodowy w ocenie sądu wskazuje, że pana działalność była działalnością, niestety, na szkodę interesu publicznego. Przy popełnieniu tego przestępstwa, wcale nie trzeba wykazać, że przyczynił się pan do rozstrzygnięcia konkretnego przetargu - mówił sędzia.
Teraz cała sprawę ponownie rozpatrzy sąd rejonowy dla Wrocławia- Śródmieścia.