Mieszkańcy Wrocławia na różnych facebookowych grupach opisują zdarzenia związane z bezdomnym, który zaczepia ludzi w różnych miejscach.
- Na przystanku Jedności Narodowej do tramwaju 11 wszedł z bardzo opuchniętą, gnijącą ręką z otwartą raną, w zakrwawionej białej bluzie. Przerośnięta czupryna, długi zarost. Z ręki cieknie ropny wysięk – opisuje anonimowy uczestnik grupy „Co tam na Nadodrzu?”
I dalej pisze: Dotykał, to jest przejechał ręką po barierkach oraz siedzeniach i wysiadł. W zamkniętym pomieszczeniu ciężko uciec. Widziałam go również wieczorem, także w tramwaju, analogiczna sytuacja.
Podobnych relacji mieszkańców jest więcej. Większość osób boi się, że się czymś zarazi od mężczyzny. - Obawiam się, że wchodząc do tramwaju możemy nieświadomie zarazić się jakąś bakterią. Nie rozumiem, dlaczego żadne służby nie mogą czegoś z tym człowiekiem zrobić, tym bardziej jeśli stanowi zagrożenie dla zdrowia – pyta pod postem jeden z mieszkańców Nadodrza.
Mężczyzna z gnijącą ręką straszy ludzi. Mieszkańcy bezradni
- Widok rany na ręce jest przerażający. Powinni się tym zająć w końcu, bo to niewyobrażalne – pisze do nas pani Natalia, która spotkała bezdomnego z poranioną ręką w tramwaju. W komentarzach pod postami na Facebooku możemy wyczytać, że sprawa bezdomnego znana jest nie od dziś, a pierwsze sytuacje z jego udziałem miały miejsce już w 2019 roku. Mężczyzna z gnijącą ręką widziany był m.in. na Nadodrzu i w Rynku. Często porusza się tramwajem, gdzie ma celowo dotykać barierek i siedzeń.
W ostatnich tygodniach o mężczyźnie zrobiło się jeszcze głośniej, a to z uwagi na wydarzenia w jednej z wrocławskich restauracji. Wszedł do lokalu i zaczepiał gości, prosił o pieniądze. Widok zakrwawionej opuchniętej ręki odstraszał ludzi. Właściciel restauracji złożył zawiadomienie na policji.
- W minioną sobotę mężczyźnie była udziela pomoc, został przewieziony do szpitala. Zaopatrzono jego rękę a następnie wypuszczono. Wykonano też badania pod kątem toksykologicznym, by dowiedzieć się, czy stwarza zagrożenie epidemiologiczne. Obecnie czekamy na wyniki – powiedziała nam st. asp. Aleksandra Freus, rzecznik wrocławskiej policji.
I to właśnie od wyniku badań zależeć będzie to, czy mężczyzna zostanie skierowany na leczenie czy też aresztowany. - Na podstawie opinii biegłego podejmowane zostaną dalsze działania. Prokurator w porozumieniu z biegłym podejmie decyzję, czy stan zdrowia mężczyzny kwalifikuje się do leczenia – dodaje mł. asp. Rafał Jarząb z policji we Wrocławiu.