Przypomnijmy, że gmina Milicz pozyskała ponad 6 mln zł dotacji na budowę nowej hali sportowej przy Szkole Podstawowej nr 2 w Miliczu. Inwestycja miała powstać w latach 2017-2018, a jej składową miały być inteligentne systemy zarządzania energią w oparciu o technologie TIK czy wykorzystanie elementów demonstracyjnych w postaci zielonych ścian. Wszystko po to, by budynek był pasywny, a więc energooszczędny.
Z powodu zejścia z placu budowy pierwszego wykonawcy, a także z opóźnieniami drugiego z wykonawców, inwestycja trwa nadal. Choć pierwotnie miała zakończyć się do 30 listopada 2018 r.
Opóźnienia poskutkowały utratą dotacji. W marcu br. Dolnośląska Instytucja Pośrednicząca zawnioskowała do gminy o zwrot otrzymanej kwoty 2,5 mln zł.
- Inwestycja jest ukończona w 95 procentach, tymczasem umowa mówiła, że inwestycja miała być zakończona do listopada 2018 r. Jak ktoś się nie wywiązuje z umowy, to trzeba pieniądze zwracać - przekonuje Jerzy Michalak, dyrektor DIP.
Gmina pieniędzy nie zamierza oddać
- To jest pokaz pewnej wielkomiejskiej arogancji. Supernowoczesny budynek o charakterystyce pasywnej, pełnowymiarowa nowoczesna hala sportowa stoi. Czyli wywiązaliśmy się z zadania, które na siebie wzięliśmy - komentuje Piotr Lech, burmistrz gminy Milicz.
Gmina Milicz pieniędzy do tej pory nie zwróciła. Po otrzymaniu decyzji o zerwaniu umowy, gmina zamierza odwołać się do sądu administracyjnego uznając, że dotacja za wykonane w terminie prace są jej należne.
Budowa hali ciągle trwa. Inwestycja ma potrwać do sierpnia. Przypomnijmy, że koszt budowy hali sięga 11stu milionów zł. Z czego unijna dotacja miała wynieść ponad 6 mln zł.