Zastal Zielona Góra - Śląsk Wrocław. Koszykarze WKS-u wrócili po długiej przerwie
Po dłuższej przerwie od meczów do gry wrócił Śląsk Wrocław. Na swój mecz zawodnicy czekali dosyć długo, bo ponad dwa tygodnie. Okazało się, że część koszykarzy WKS-u takiej przerwy potrzebowała, a z pewnością potrzebował jej przynajmniej Łukasz Kolenda, który po bardzo długiej absencji spowodowanej kontuzją pojawił się w końcu na parkiecie. Mecz z Zastalą rozpoczął się dosyć spokojnie - w drużynie gospodarzy bardzo dobrze zawody rozpoczął Hall, który po pierwszej kwarcie miał już 9 punktów na koncie. Mimo wszystko, po 10 minutach to właśnie wrocławianie wygrywali 20:17.
Pierwsze kilka akcji drugiej kwarty okazały się dla Śląska festiwalem nieskuteczności - po niespełna trzech minutach Stal prowadziła już 26:22. Podopieczni trenera Jacka Winnickiego zaczęli notować liczne straty i nie potrafili znaleźć swojego rytmu. Dobrym rozwiązaniem okazała się gra przez Artioma Parachouskiego - rosły center dominował nad rywalami warunkami fizycznymi, co udawało mu się wykorzystać pod koszem. Choć nie błyszczał skutecznością, to zanotował wraz z Aleksandrem Wiśniewskim kilka cennych ofensywnych zbiórek.
To właśnie ofensywne zbiórki i dobra postawa w obronie sprawiły, że Śląsk ponownie złapał nieco pewności siebie, a także, co ważniejsze, odzyskał prowadzenie. Na 3 minuty przed końcem pierwszej połowy wrocławianie prowadzili 31:28. Koszykarze WKS-u regularnie próbowali rzutów za trzy punkty, jednak te jak na złość nie chciały lądować w koszu. Niepokoić mogła także skuteczność pod koszem Miletica, który mylił się nawet w pozornie łatwych sytuacjach. Ostatecznie po dwóch kwartach Śląsk prowadził 33:32.
W trzecią kwartę Śląsk wszedł już zdecydowanie lepiej. Zaczęło się od doskonałej akcji Marka Klassena z Mileticem, chwilę później efektownym przechwytem i wsadem popisał się Gravett. "Trójkę" dorzucił także Daniel Gołębiowski, a wrocławianie szybko odskoczyli rywalom. WKS utrzymywał przewagę przez kilka minut, jednak Zastal nie miała zamiaru się poddać. Najlepszy na parkiecie Darious Hall sprawiał ogromne problemy podopiecznym Jacka Winnickiego. Po trzeciej kwarcie Śląsk prowadził 55:51.
Ostatnia część spotkania nie rozpoczęła się po myśli WKS-u. Przez dwie minuty wrocławianie nie byli w stanie zdobyć żadnych punktów, a Zastal doprowadziła do remisu. Trener Winnicki wziął czas, a po powrocie na parkiet zobaczyliśmy już odmieniony zespół. Ważne punkty zdobywał Jakub Nizioł, trafiając między innymi za trzy ze sporego dystansu. Obie drużyny zaczęły dobrze punktować, a na dwie minuty przed końcem Śląsk prowadził już tylko jednym punktem. Śląsk z Zastalą szli łeb w łeb już do samego końca.
Na 30 sekund przed końcem mieliśmy remis 76:76. Śląsk postanowił długo rozgrywać swoją akcję, a Klassen został sfaulowany. Kanadyjczyk trafił oba rzuty wolne, a Zastal miała 13 sekund na nadrobienie dwóch punktów straty. W ostatniej akcji doskonale w defensywie popisał się Daniel Gołębiowski, który najpierw wyśmienicie wyszarpał piłkę Englishowi, po czym ruszył na kosz i zakończył mecz wsadem. WKS zwyciężył 80:76, przedłużając swoje nadzieje na awans do fazy play-off.