O nielegalnej działalności Dagmary Kaźmierskiej pisaliśmy już wcześniej. Warto jednak przypomnieć też o jej byłym mężu, Pawle K., którego praca również nie była zgodna z prawem.
Na przełomie lat 90. i 2000 w Kłodzku działały dwie agencje towarzyskie - Tora oraz Heidi - prowadzone przez ludzi z półświatka. Właścicielem Tory był ówczesny partner Kaźmierskiej Paweł K. Mężczyzna nie utrzymywał dobrych relacji z wrocławskimi właścicielami Heidi, w tym z Dariuszem L. ps. "Szpilą". Konflikt pomiędzy mężczyznami doprowadził do tego, że w Wielką Sobotę 2001 roku doszło do strzelaniny pod lokalem Heidi. W jej wyniku Paweł K. postrzelił "Szpilę", który zginął na miejscu.
Emerytowany policjant z Wałbrzycha Janusz Bartkiewicz opowiedział, w rozmowie z dziennikarzem Onetu, o szczegółach schwytania Pawła K.
Za co siedział były mąż Dagmary Kaźmierskiej?
W czasie, kiedy działa się opisywana akcja z Kaźmierską oraz jej ówczesnym mężem, Janusz Bartkiewicz był kierownikiem wałbrzyskiego zespołu wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. 14 kwietnia 2001 roku emerytowany policjant otrzymał zgłoszenie o strzelaninie w agencji towarzyskiej, która mieściła się wówczas w Kłodzku.
Paweł K. postanowił bowiem złożyć rewizytę "Szpili". Gdy gangster zjawił się przed wejściem do Heidi, okazało się, że drzwi są zamknięte. Nikt nie reagował na wołanie, dlatego też Paweł K. wyjął pistolet i wycelował w drzwi. Następnie oddał dwa strzały, które przeszyły drzwi i trafiły prosto w stojącego po drugiej stronie Dariusza L. "Szpilę". Od razu po strzale, mężczyzna uciekł z miejsca, a następnie udał się na komendę policji. Wtedy to zgłosił, że przed lokalem w centrum miasta doszło do strzelaniny, a następnie wyszedł z komendy i zniknął.
Jak przyznaje Bartkiewicz, w rozmowie z dziennikarzem Onetu, po usłyszeniu zgłoszenia od początku wiedział, jakie to miejsce i kto nim rządził. Zdecydował się zebrać swoich ludzi i ruszył na miejsce. Tam okazało się, że gdy "Szpila" leżał martwy, jego współpracownicy również rzucili się do ucieczki. Jeden z nich jednak upadając złamał sobie nogę i kilka godzin później opowiedział śledczym o kulisach całego zajścia.
Dzięki temu policjanci byli w stanie ustalić dane wszystkich osób, którzy byli wówczas z Pawłem K. Zatrzymali ośmiu mężczyzn i postanowili im zarzuty. Wśród zatrzymanych nie było jednak Pawła K. "Kazika".
Poszukiwania byłego męża Kaźmierskiej nie były takie łatwe. Sama Dagmara pomagała partnerowi w ukrywaniu się. Jak podaje Bartkiewicz, w rozmowie z dziennikarzem Onetu, miała załatwić "Kazikowi" fałszywy paszport. Nic nie dało nawet przeszukanie kobiety, ponieważ jak się później dowiedziano, dokumenty schowała w majtkach. Zdecydowano się za to podjąć kolejne kroki.
Funkcjonariusze zamontowali pod samochodem celebrytki z Kłodzka nadajnik GPS. Wtedy to dowiedzieli się, że często jeździła na pocztę do budki telefonicznej. Przy pomocy specjalistów kryminalistyki sprawdzili, że Kaźmierska dzwoniła do Stanów Zjednoczonych, a konkretniej do Chicago. Bartkiewicz wspomniał, w rozmowie z dziennikarzem Onetu, że po dodzwonieniu się na ten numer usłyszał głos kobiety, która powiedziała: "Paweł poszedł na robotę".
Wówczas śledczy wiedzieli, że gangster ukrywa się w USA. Skontaktowali się z amerykańskimi służbami. Nie było to jednak takie łatwe, ponieważ w tamtych czasach między Polską a Stanami Zjednoczonymi nie było umowy o ekstradycję.
Jakiś czas później Dagmara dołącza do Pawła K. w Stanach. Tam też rodzi się ich syn i dopiero trzy lata później wracają do Polski.
Były mąż Dagmary Kaźmierskiej, Paweł K. Jak policja go złapała?
Janusz Bartkiewicz, w rozmowie z dziennikarzem Onetu, wspomina moment zatrzymania gangstera. Było to latem 1997 roku. Dyżurny zadzwonił do emerytowanego policjanta z informacją, że Paweł K. znajduje się w Kudowie-Zdroju. Mężczyzna wysłał na miejsce trzech policjantów. Gdy ci w końcu namierzyli auto i zauważyli idących w stronę pojazdu "Kazika" wraz z Dagmarą, rzucili się na mężczyznę. Celebrytka z Kłodzka miała wówczas krzyczeć: "Co wy robicie! Nie wiecie, kto to jest? To jest Paweł!".
Paweł K. został skazany za zabójstwo. Kilka lat później Dagmara Kaźmierska również trafiła za kratki.
- Nie potrafię zrozumieć, jak kobieta z taką przeszłością mogła zostać gwiazdą telewizji. Jak mogli zrobić z niej wzór do naśladowania - podsumował Janusz Bartkiewicz, w rozmowie z dziennikarzem Onetu.
Polecany artykuł: