Trzymała kota w dwóch zamkniętych torbach. Zwierzę mogło się udusić
Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt we Wrocławiu opisało historię kota, którego właścicielka trzymała w zamkniętych torbach i podróżowała autobusem po mieście. Miauczenie kota usłyszała pracownica schroniska, która podjęła interwencję. Tego dnia na dworze było bardzo ciepło, a zwierzę w torbach niemal się dusiło.
- Nasza pracownica wracając dziś ze schroniska usłyszała w autobusie kocie miauczenie. Odgłosy nie były częste, ale pojawiały się co kilka minut. Okazało się, że dobiegały one z... roweru osoby podróżującej tym samym pojazdem - czytamy w opisie schroniska.
Jak tłumaczą dalej, na przystanku okazało się, że pasażerka trzymała kota w dwóch zamkniętych torbach, a zwierzę było już całe rozpalone. Na miejsce wezwano funkcjonariuszy policji, kot został uwolniony i zabezpieczony w klatce. Na jaw wyszło, że kobieta podróżowała tak z kotem już od kilku godzin, a w planie miała dalszy długi przejazd, którego zwierzak po prostu mógł nie przeżyć.
„Ku przestrodze – reagujmy w takich sytuacjach”
- W momencie przyjęcia do schroniska temperatura ciała kota wynosiła blisko 40 stopni (a była mierzona już po jego wstępnym odpoczynku). Podaliśmy mu kroplówkę, zadbaliśmy o jego komfort – czytamy dalej.
Dzięki czujności pracownicy zwierzę zostało uratowane. - Ku przestrodze - reagujmy w takich sytuacjach. Ta historia mogła się skończyć gorzej – podkreślają przedstawiciele schroniska.
A o tym, że tego typu sytuacje mogą kończyć się tragicznie, świadczą chociażby wpisy internautów pod postem schroniska.
- Dawno temu na poczekalni u weterynarza siedziała kobieta z kotem, trzymając go w skórzanej torbie. Kotek czekał na wizytę, niestety nie doczekał jej. Nie przyniosła skutku też reanimacja - kotek się udusił – pisze pani Malwina.