Spis treści
- Przedsiębiorcy z Kotliny Kłodzkiej z nowym "marketingiem litości"
- Kłodzko po przejściu powodzi i trzy miesiące później. Zobacz na zdjęciach
Przedsiębiorcy z Kotliny Kłodzkiej z nowym "marketingiem litości"
We wrześniu 2024 roku przez południowo-wschodnią część Polski przeszła ogromna powódź. W wyniku tej wielkiej wody niektórzy mieszkańcy do dzisiaj mierzą się z jej konsekwencjami i walczą o każdy dzień. Przez długi czas miejscowości turystyczne z Kotliny Kłodzkiej nie mogły nawet przyjmować gości.
Usuwanie zniszczeń oraz odbudowa zalanych budynków trwała całą jesień. W tym czasie lokalni przedsiębiorcy byli pozbawieni możliwości zarobku, jednak myśleli, że wszystko zmieni się w trakcie zimy, gdy turyści przyjadą na ferie. Sytuacja wyglądała jednak zupełnie inaczej.
Co więcej, jak wskazuje "Gazeta Wyborcza", ponad 70 proc. branży z rejonu Stronia Śląskiego i Lądka-Zdroju działa poniżej progu rentowności przy utrzymaniu cen z poprzednich lat. Niektóre obiekty nawet je obniżyły, jednak i to nie pomogło. W styczniu oraz w lutym 2025 roku średnia frekwencja gości wyniosła około 40 proc.
Przedsiębiorcy z terenów powodziowych, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą. Wrocław", nie ukrywają, że są w trudnej sytuacji. Tomasz Dutkiewicz z restauracji "Przystanek na Szlaku" z Kletna wspominał dziennikowi, że parkingu niedaleko lokalu normalnie o tej porze było około 150 aut, a teraz zobaczymy jedynie 20. Mężczyzna przypomniał również, że na skutek powodzi jego restauracja była nieczynna przez kilka miesięcy i otworzyli się dopiero w ferie.
Właściciel "Przystanku na Szlaku" uważa, że wielu przedsiębiorców zamknie swoje biznesy, ponieważ nie tylko nie będą mieli pieniędzy, ale również siły psychicznej na dalszą walkę. Koszty prowadzenia działalności nie są bowiem tanie, a co za tym idzie wielu przedsiębiorców nie może sobie pozwolić na obniżenie cen.
- Nazywam to marketingiem litości, bo może ktoś przyjedzie chcąc pomóc nam przetrwać [...] W miom przypadku spadki w noclegach wynoszą około 10 proc. Mam również mniejszy utarg w smażalni. Dane te są obliczane w stosunku do roku poprzedniego, który był gorszy od poprzednich lat. Mamy więc spadek w stosunku do spadku, a koszty działalności powodują, że rentowność biznesów absurdalnie spada
mówi "GW" Dominik Gibowicz, właściciel smażalni "Raj Pstrąga" oraz "Osady Pstrąga" z domkami noclegowymi w miejscowości Goszów.
W innych regionach województwa dolnośląskiego ruch turystyczny był nieco lepszy, jednak właściciele ośrodków oraz kwater spodziewali się większej liczby gości. Grzegorz Głód z firmy Winterpol, która zarządza resortami w Zieleńcu i Karpaczu, podkreślił, w rozmowie z dziennikiem, że ferie województw: dolnośląskiego, mazowieckiego, opolskiego i zachodniopomorskiego były "zaskoczeniem frekwencyjnym".
- Spodziewaliśmy się, że z tych, szczególnie bliższych województw przyjedzie więcej gości, narciarzy. Było mniej, ale nie było najgorzej. Natomiast teraz z bardziej oddalonych województw np. lubelskiego, łódzkiego czy śląskiego przyjeżdża zaskakująco dużo turystów. W ostatni weekend były prawdziwe tłumy, warunki narciarskie na stokach są zresztą bardzo dobre [...] Po poprzednich dwóch mniej udanych sezonach, gdy trzeba było z powodu wysokich temperatur kończyć je w połowie marca, tym razem jest szansa na sezon nawet do końca marca lub dłuższy. Mamy w Zieleńcu fabrykę śniegu, produkującą 300 tys. metrów sześciennych, dlatego utrzymamy go na stokach nawet wówczas, gdy nie będzie padać
przyznaje Grzegorz Głód, w rozmowie z dziennikiem.
Kłodzko po przejściu powodzi i trzy miesiące później. Zobacz na zdjęciach
