- W podwrocławskim Kiełczowie doszło do wstrząsającej pomyłki podczas ceremonii pogrzebowej.
- Zamiast zmarłego bliscy zobaczyli w trumnie ciało nieznanej kobiety, co wywołało szok i niedowierzanie.
- Rodzina zmarłego zapowiada kroki prawne przeciwko firmie pogrzebowej, która odpiera zarzuty.
- Dowiedz się, jak firma tłumaczy całe zdarzenie i dlaczego bliscy domagają się sprawiedliwości.
Do tych dramatycznych wydarzeń doszło 27 lutego na cmentarzu w podwrocławskim Kiełczowie. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", która jako pierwsza opisała sprawę, ceremonia pożegnalna pana Arkadiusza miała rozpocząć się o godzinie 8:30. Już na samym początku rodzina odczuła jednak niepokój. Mimo wyznaczonej godziny nikt nie zaprosił żałobników do kaplicy.
"To nie jest ojciec". Szok w kaplicy cmentarnej
Po kilkunastu minutach nerwowego oczekiwania pracownik kaplicy wpuścił do środka dwie osoby z rodziny zmarłego. To, co zobaczyli, zmroziło im krew w żyłach. W otwartej trumnie, zamiast pana Arkadiusza, spoczywało ciało nieznanej kobiety ubranej w różową garsonkę. "To nie jest ojciec" - miała powiedzieć wstrząśnięta bratanica denata.
Zszokowani bliscy natychmiast próbowali wyjaśnić sytuację z firmą pogrzebową Archon, która odpowiadała za organizację uroczystości. Rozpoczęły się gorączkowe telefony i pełne napięcia oczekiwanie na jakąkolwiek reakcję.
Godzina oczekiwania i pogrzeb w pośpiechu?
Dopiero po około godzinie na cmentarz dotarł samochód z właściwym ciałem. Jak relacjonuje rodzina, kierowca tłumaczył ogromne opóźnienie awarią pojazdu. Bliscy w końcu mogli pożegnać pana Arkadiusza, jednak ich niepokój nie zniknął. Siostra zmarłego zwróciła uwagę, że ciało brata wyglądało, jakby było przygotowywane do pochówku w wielkim pośpiechu.
Całe zamieszanie miało również dalsze konsekwencje. Z powodu opóźnienia kremacja musiała odbyć się w innym zakładzie niż pierwotnie planowano. Ostatecznie pogrzeb na cmentarzu na wrocławskich Marszowicach odbył się zgodnie z planem o godzinie 14:00, ale trauma po porannych wydarzeniach pozostała.
Firma pogrzebowa odpiera zarzuty i przedstawia swoją wersję
Firma Archon przyznała, że doszło do opóźnienia w transporcie ciała pana Arkadiusza, które było spowodowane awarią samochodu. Firma zapewnia, że rodzina została o tym fakcie poinformowana i przeproszona za niedogodności.
Co do makabrycznej pomyłki w kaplicy, Archon twierdzi, że bliscy pana Arkadiusza... weszli na pożegnanie przygotowane dla innej zmarłej osoby. Firma kategorycznie zaprzeczyła również zarzutom, jakoby ciało ich krewnego było przygotowane niestarannie czy w pośpiechu.
Sprawa trafi do sądu? Rodzina domaga się sprawiedliwości
Wersja przedstawiona przez zakład pogrzebowy stoi w sprzeczności z relacją rodziny. Bliscy pana Arkadiusza twierdzą, że nikt nie poinformował ich o żadnym opóźnieniu, a co za tym idzie - nie otrzymali też żadnych przeprosin. Gdyby wiedzieli o problemach, uniknęliby traumatycznego doświadczenia, jakim było zobaczenie obcej osoby w trumnie.
"To nie powinno się zdarzyć. Chcemy, by ktoś wziął za to odpowiedzialność" - powiedziała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" pani Dorota, siostra zmarłego.
Rodzina jest zdeterminowana i zapowiada skierowanie sprawy na drogę sądową. Domaga się zadośćuczynienia za doznaną krzywdę moralną i stres, jakiego doświadczyli w tak bolesnym dla nich dniu.
Polecany artykuł: