O Piotrze L. informowały w mediach społecznościowych kobiety, które miały okazję i nieszczęście go spotkać. Ostrzegały siebie nawzajem, że przeważnie na przystankach autobusowych, a także w komunikacji zbiorowej, mężczyzna po prostu podchodzi i wyzywa, pluje, grozi, a także... beka. Na szczęście odpowie teraz przed sądem. Podczas wczorajszej rozprawy zeznawały dwie kobiety pokrzywdzone przez oskarżonego.
Jak informuje gazetawroclawska.pl, oskarżony podczas rozprawy nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Z zeznań złożonych przez niego w postępowaniu przygotowawczym, Piotr L. odnosi się jedynie do zarzutu grożenia nożem Monice P. Zdaniem oskarżonego to Monika P. groziła mu użyciem gazu, dlatego on powiedział, że ma nóż, chociaż faktycznie tak nie było.
Z kolei z wyjaśnień Anety R. przedstawionych na rozprawie wynika, że oskarżonego widuje od 2018 r. do dziś, najczęściej na przystanku autobusowym Damrota, oraz w tramwajach i autobusach MPK. Najpierw raz w tygodniu, ostatnio nawet zdarza się to dużo częściej. 24 kwietnia 2020 r., jak zeznała Aneta R., gdy na przystanku Damrota mijała oskarżonego, ten zaszedł jej drogę, beknął w twarz, po czym splunął na ziemię i powiedział "o ty ku**o".
Prokuratora "Bekaczowi" zarzuca szereg przestępstw. W kwietniu ubiegłego roku miał on grozić Michałowi M. zakażeniem chorobą zakaźną, od kwietnia do listopada wulgarnie i publicznie znieważał Anetę R., a we wrześniu i październiku publicznie znieważał oraz groził uszkodzeniem ciała Dominice N. i Monice P.
Na następnych rozprawach w listopadzie i grudniu będą składać wyjaśnienia kolejni świadkowie.
Polecany artykuł: