Śląsk Wrocław - GTK Gliwice. Relacja z meczu Orlen Basket Ligi
Piątkowe starcie pomiędzy Śląskiem Wrocław a GTK Gliwice było okazją dla podopiecznych trenera Aleksandara Joncevskiego do zatarcia złego wrażenia po przegranych z Górnikiem Wałbrzych derbach Dolnego Śląska. Dla WKS-u było to spotkanie ważne również w innych powodów - w zielono-biało-czerwonych barwach debiutował nowy rozgrywający, Justin Robinson, a do dyspozycji szkoleniowca w końcu byli wszyscy zawodnicy.
Tak prezentowała się wyjściowa piątka Śląska na spotkanie z GTK Gliwice:
Spotkanie rozpoczęło się od wymiany ciosów z obu stron. Goście szybko wykorzystali swój limit fauli, co utrudniało im grę w defensywie. Ze świetnej strony pokazywał się jednak były zawodnik Śląska, Kuba Piśla, który po 4 minutach miał na koncie już 6 punktów. Po 4 minutach doczekaliśmy się również debiutu nowego zawodnika WKS-u, Justina Robinsona. Z publicznością Amerykanin przywitał się dwoma asystami. Z upływem minut zyskiwał on również coraz więcej pewności siebie, co przełożyło się również na jego pierwsze punkty dla Śląska. Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 29:25 dla WKS-u.
W drugą kwartę doskonale weszli podopieczni Aleksandara Joncevskiego, którzy szybko powiększyli przewagę do 9 punktów. Tym razem to jednak Śląsk dosyć wcześnie wykorzystał limit fauli i już po trzech minutach każde kolejne przewinienie skutkowało rzutami wolnymi dla gości. Wrocławianie prezentowali zabójczą wręcz skuteczność, jednak martwić mogła gra w defensywie w wykonaniu obu drużyn. Świetne spotkanie rozgrywał Jeremy Senglin, który w pierwszej połowie na koncie miał już aż 4 trafienia za 3 punkty. Druga kwarta zakończyła się wynikiem 61:48.
Choć kibice zgromadzeni w Hali Orbita z pewnością chcieli zobaczyć Śląsk przełamujący barierę 100 punktów, to najważniejszym zadaniem WKS-u na drugą połowę była poprawa gry w defensywie. Z początku Śląsk miał spore problemy ze zdobywaniem punktów, jednak odpowiedzią na to okazała się kolejna, piąta już "trójka" Senglina. Dodatkowo, na ratunek wrocławian znów przyszły faule. Ponownie goście swój limit przewinień wykorzystali jeszcze przed upływem połowy trzeciej kwarty. Końcowe minuty to już koncert Angela Nuneza, który punktował jak szalony. Przed czwartą kwartą wynik wynosił 84:69.
Choć na rozgrzewce Justin Robinson popisał się wręcz zdumiewającą skutecznością przy rzutach za trzy punkty, to nie potrafił tego przełożyć na mecz. Nowy rozgrywający miał problemy z trafianiem do kosza, choć zanotował kilka asyst i wyglądał jak odpowiednio dobrany element układanki trenera Joncevskiego. Mimo wszystko, chcąc zawojować Orlen Basket Ligę, będzie musiał zacząć lepiej punktować. Ostatnia kwarta dla Śląska okazała się tylko formalnością. Co ciekawe, aż siedmiu zawodników WKS-u miało na koncie ponad 10 punktów. Byli to:
- Angel Nunez - 22,
- Jeremy Senglin - 16,
- Ajdin Penava - 15,
- Emmanuel Nzekwesi - 13,
- Marcel Ponitka - 12,
- Daniel Gołębiowski - 10,
- Adam Waczyński - 10.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 105:83.