W mediach społecznościowych od kilku miesięcy aż huczało o mężczyźnie, który m.in. na osiedlu Nadodrze z otwartą raną i w zakrwawionej bluzie budził postrach wśród pasażerów tramwajów. - Dotykał, to jest przejechał ręką po barierkach i siedzeniach i wysiadł – opisywał anonimowy uczestnik grupy „Co tam na Nadodrzu?”.
- Zaczepił mnie jak siedziałem na ławce, obok apteki na rynku pod koniec maja. Twierdził, że potrzebuje 50 zł na zakup bandaża... powiedziałem, że bandaż tu nic co pomoże i że musi pilnie do szpitala. Zdenerwował się bardzo (…) - opisuje kolejna osoba. W relacjach pojawiają się informacje, że jak spotkał się z odmową przy proszeniu o pieniądze, to stawał się agresywny.
Zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu ludzi
Na początku sierpnia mężczyźnie udzielono pomocy medycznej w szpitalu, zaopatrzono mu rękę, a następnie wypuszczono. Wykonano również badania pod kątem toksykologicznym, by sprawdzić czy stwarza zagrożenie epidemiologiczne.
Potem pojawiały się informacje, że bezdomny odmawia pomocy medycznej. W międzyczasie do Komisariatu Wrocław-Stare Miasto zgłosił się właściciel restauracji, który złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Chodziło o przestępstwo z art. 165 § 1 pkt 1 Kodeksu Karnego, który mówi o sprowadzeniu niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej. W sprawie powołano biegłego.
Jak opisywano w mediach społecznościowych, mężczyzna z otwartą raną wszedł do lokalu i zaczepiał gości i prosił o pieniądze, a widok zakrwawionej opuchniętej ręki odstraszał ludzi. To m.in. wyniki badań toksykologicznych oraz złożone zawiadomienie i relacje świadków wystarczyły, że mężczyzna usłyszał prokuratorski zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu ludzi i na wniosek sądu trafił do tymczasowego aresztu.
Jak dowiadujemy się w Komendzie Miejskiej Policji we Wrocławiu, śledztwo w sprawie zatrzymanego mężczyzny trwa. - Przesłuchano różnych świadków zdarzenia, zebrano wystarczający materiał dowodowy, by mężczyzna mógł usłyszeć zarzut. Śledztwo jest w toku – podaje nam krótko st. asp. Aleksandra Freus z wrocławskiej policji.
Zgodnie z Kodeksem Karnym, zatrzymanemu mężczyźnie grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Więcej o tej sprawie pisaliśmy tu: Bezdomny z gnijącą ręką budzi grozę we Wrocławiu. Czy trafi do aresztu?
Polecany artykuł: