Przypomnijmy, że śmierć Igora Stachowiaka miała miejsce na komisariacie we Wrocławiu podczas jego przesłuchania w maju 2016 r. Wobec mężczyzny policjanci dwukrotnie użyli paralizatora. Zdarzenie uwieczniły kamery. Sprawa ta stała się bardzo głośna w całym kraju, a opinia publiczna wyraziła swój stanowczy sprzeciw wobec tolerowania tortur.
Po zdarzeniu, pod komisariatem przez kilka dni trwały protesty mieszkańców. Sugerowali, że to policjanci doprowadzili do śmierci zatrzymanego. Za zamieszki i naruszenie nietykalności policjantów oskarżono i skazano kilkadziesiąt osób.
Wyrok dla funkcjonariuszy: nie zabili Stachowiaka
W 2019 r. zapadły wyroki w sprawach policjantów, którzy byli na komisariacie. Sądy pierwszej i drugiej instancji uznały, że bezpośrednią przyczyną zgonu Igora Stachowiaka była „niewydolność krążeniowo-oddechowa w przebiegu arytmii" wywołana przez środki odurzające, które zdaniem sądu Igor Stachowiak zażył przed zatrzymaniem.
Działania policjantów, choć naganne, nie były w opinii sądu decydujące. Policjanci zostali prawomocnie skazani za przekroczenie uprawnień w zakresie realizacji zadań ustawowych Policji oraz znęcania się fizycznego i psychicznego nad pozbawionym wolności Igorem Stachowiakiem. Wymierzono im kary dwóch i pół lub dwóch lat więzienia.
Do sprawy wkracza Rzecznik Prawa Obywatelskich: Stachowiak nie umarł przez środki odurzające
Jak przekazało Biuro RPO w kasacji Rzecznik zwrócił uwagę, że sąd w sposób pobieżny "źle ustalił przyczyny tragedii". "Oparł się na jednej ekspertyzie, która mówiła o "niewydolności krążeniowo-oddechowej w przebiegu arytmii", nie zadając sobie pytania, czy to dobre wyjaśnienie w przypadku człowieka rażonego prądem" - dodał.
"Sąd nie wziął przy tym pod uwagę innych opinii naukowców a także zeznań świadków, które wykluczały, by Igor Stachowiak był w czasie zatrzymania w stanie wyjątkowego pobudzenia. Także na podstawie ilości stwierdzonych u niego substancji nie można wnioskować, czy był on pod wpływem środków odurzających czy też nie" - zaznaczył Rzecznik.
Według kasacji sąd II instancji "wybiórczo ocenił wypowiedzi biegłych z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, dotyczące stosowania środków przymusu bezpośredniego jako czynnika, który mógł mieć wpływ na wystąpienie i przebieg wysoce niepokojących objawów występujących wówczas u Igora Stachowiaka". "Tym samym sąd pominął niejasności i wewnętrzne sprzeczności tej opinii" - uważa RPO.
Ponadto - jak uzasadnia RPO - sąd okręgowy zaakceptował "uchybienie sądu I instancji, polegające na bezzasadnym oddaleniu wniosku dowodowego pełnomocnika o dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu z uzupełniającego przesłuchania profesora-kardiologa oraz oddaleniu wniosku pełnomocnika o powołanie nowego zespołu biegłych, w skład którego weszliby również lekarz kardiolog zajmujący się zaburzeniami rytmu serca i urządzeniami wszczepialnymi, a także lekarz psychiatra".
Dlatego RPO wniósł w kasacji skierowanej do SN o uchylenie wyroku Sądu Okręgowego we Wrocławiu i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania w II instancji. Jak ocenił ponowne zbadanie kwestii ewentualnego związku pomiędzy zachowaniem funkcjonariuszy, a śmiercią pokrzywdzonego niewątpliwie miałoby wpływ na zakres odpowiedzialności karnej oskarżonych.
Polecany artykuł: