Rok po tragicznej powodzi. Tak wyglądało południe Polski [ZDJĘCIA, WIDEO]

2025-09-11 11:14

13 września mija dokładnie rok od katastrofalnej powodzi, która nawiedziła południe Polski. Niż genueński przyniósł ekstremalne opady, a wielka woda niszczyła wszystko na swojej drodze. Domy, drogi, mosty i ludzkie życie. Wspominamy dramatyczne wydarzenia z września 2024 roku.

Dokładnie rok temu, we wrześniu 2024 roku, mieszkańcy województw dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego z przerażeniem patrzyli na rosnący poziom wód. Sprawcą tego wszystkiego był niż genueński, który przyniósł ze sobą potężne, kilkudniowe opady deszczu.

Rzeki, głównie w dorzeczu Odry, nie wytrzymały naporu wody i wylały, siejąc totalne spustoszenie. Wielka woda niszczyła wszystko, co napotkała na swojej drodze: domy, mieszkania, szkoły, oczyszczalnie ścieków i drogi. Odebrała ludziom to, co najważniejsze - poczucie bezpieczeństwa, dorobek życia, a w najgorszych przypadkach - samo życie.

"Takiej, jak teraz jeszcze nie było"

Skala żywiołu zaskoczyła wszystkich, nawet tych, którzy byli przyzwyczajeni do lokalnych podtopień. Walka o ratowanie ludzi była absolutnym priorytetem, a sytuacja zmieniała się z minuty na minutę.

- W pierwszej chwili skupiliśmy się na ratowaniu życia i zdrowia. Przeżyłem tutaj już wiele powodzi, bo praktycznie, co roku mamy podtopienia. Takiej, jak teraz jeszcze nie było

– opowiadał nam kilka dni po przejściu wielkiej wody wójt gminy Kłodzko Zbigniew Tur.

Niestety, wielu mieszkańców nie dowierzało ostrzeżeniom i postanowiło zostać w swoich domach, licząc, że woda ich ominie. To doprowadziło do dramatycznych akcji ratunkowych.

"Ludzi ściągaliśmy z dachów"

Gdy woda zalała całe miejscowości, jedynym schronieniem dla wielu okazały się dachy budynków. Ratownicy mieli pełne ręce roboty, a poczucie bezradności towarzyszyło nawet najbardziej doświadczonym.

- To była niepewność i taka bezradność w ratowaniu ludzi, życia i zdrowia. Myśmy apelowali, żeby się ludzie ewakuowali. Oni się nie spodziewali takiego obrotu sprawy i zostawali w domach, a później musieliśmy ich ściągać z dachów. Dosłownie z dachów ściągaliśmy. I to ściągaliśmy śmigłowcem i amfibiami

– dodawał.

Dramatyczne sceny rozgrywały się na oczach tych, którzy próbowali nieść pomoc. Czasem od uwięzionych ludzi dzieliło ich zaledwie kilkaset metrów wzburzonej wody.

- 200-300 metrów ludzie krzyczą pomocy, a my byliśmy bezradni

– mówił wójt.

Powódź 2024. Skala zniszczeń była ogromna

Żywioł najbardziej dotknął takie miasta jak Kłodzko, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie, Głuchołazy, Prudnik, Nysa, Bystrzyca Kłodzka, Szprotawa oraz Lewin Brzeski. Pod wodą znalazło się także wiele wsi. Woda uszkodziła lub całkowicie zniszczyła bezcenne zabytki, w tym m.in. XVI-wieczny most w Lądku-Zdroju, a także klasztor Franciszkanów w Kłodzku. W Stroniu Śląskim fala zburzyła budynek policji i straży miejskiej, a w Głuchołazach doszło do deformacji torów kolejowych. Straty w infrastrukturze i mieniu prywatnym oszacowano na miliardy złotych.

"Moje życie w tym momencie się skończyło"

Szczególnie dramatyczne chwile przeżyli mieszkańcy Stronia Śląskiego. Gdy 15 września pękła tama, ogromne ilości wody z potężnym impetem uderzyły w dolną część miasta, niszcząc wszystko po drodze. Ludzie uciekali w ostatniej chwili. Dla wielu widok zniszczeń był ciosem, po którym trudno było się podnieść.

- Gdy tutaj przyjechaliśmy siedzieliśmy w jednym z budynków i płakaliśmy. Było ciężko, ja się poddałem. W tym momencie to był taki stan że, powiedziałem, że nie dam rady. Czułem bezradność. Moje życie w tym momencie się skończyło

– opowiadał nam w grudniu Mateusz Chmurzyński, prowadzący restaurację w Stroniu Śląskim. Dziś, po wielu miesiącach odbudowy i remontów, lokal, który prowadzi z partnerem znów jest czynny.

Tragiczny bilans powodzi

Powódź z września 2024 roku zebrała śmiertelne żniwo. W Polsce zginęło łącznie 9 osób. Ofiary odnotowano w Stroniu Śląskim, Nysie, Lądku-Zdroju, Kłodzku i Bielsku-Białej.

Rok po tych wydarzeniach rany wciąż się goją.