Śląsk Wrocław - Legia Warszawa. Powroty do składu WKS-u
Starcie Śląska Wrocław z Legią Warszawa od samego początku zapowiadało się na świetne widowisko. WKS podrażniony był ostatnią porażką w Toruniu, a nadchodzący mecz był doskonałą okazją na sprawienie radości kibicom. Legia to silny rywal a ranga spotkania była dosyć wysoka - wrocławianie potrzebują zwycięstw, aby zapewnić sobie udział w Pucharze Polski.
Legia w ligowej tabeli znajduje się nad WKS-em, jednak ma na koncie tylko jedno zwycięstwo więcej. Warto zaznaczyć, że do składu Śląska po kontuzji wracali Daniel Gołębiowski oraz Jeremy Senglin, którzy od razu wrócili do wyjściowej piątki. Ta prezentowała się następująco:
Relacja z meczu Śląsk Wrocław - Legia Warszawa
Mecz rozpoczął się od kilku skutecznych akcji z obu stron. Świetnie w spotkanie wszedł Adrian Bogucki, który najpierw asystował, później dwukrotnie punktował po dobrych akcjach pod koszem, a następnie skutecznie wykorzystał dwa rzuty wolne. Legia nie była dłużna wrocławianom, a na parkiecie oglądaliśmy ciekawe, dynamiczne i wyrównane starcie. Pod koniec pierwszej kwarty Legia zaczęła powoli uciekać Śląskowi, co poskutkowało wzięciem przerwy przez trenera Aleksandara Joncevskiego. WKS miał problem ze zbiórkami w defensywie, co bezlitośnie wykorzystywali rywale. Ostatecznie po pierwszych 10 minutach goście prowadzili aż 29:17.
W drugiej kwarcie wrocławianie musieli zacząć zdecydowanie lepiej bronić, jeśli chcieli złapać kontakt z Legią. Goście utrzymywali jednak bezpieczną różnicę punktową. Śląsk potrzebował przebudzenia liderów, którzy w poprzednich spotkaniach stanowili o sile drużyny. Zupełnie nieskuteczny był Angel Nunez, a sporo strat notował również D.J. Cooper. W zdecydowanie najlepszej dyspozycji był Adrian Bogucki, jednak środkowy WKS-u miał problemy z faulami. Na kilka minut przed końcem drugiej kwarty zgromadził ich już aż 3. Mimo problemów, Śląsk zanotował świetną końcówkę pierwszej połowy, w której momentalnie odrobili straty i przegrywali już tylko 38:42.
Trzecia kwarta, podobnie jak pierwsza, rozpoczęła się od intensywnej wymiany ciosów. Obie drużyny grały szybko i intensywnie, a tempo meczu mogło się podobać. Po czterech minutach Śląsk wyrównał, a wynik wynosił 49:49. Legia dosyć szybko wykorzystała swój limit fauli. WKS objął prowadzenie, konsekwentnie próbując ją powiększać. Niestety, wrocławianie nie uniknęli problemów z faulami - jeszcze w trzeciej kwarcie swoje czwarte przewinienia zanotowali kolejno Adrian Bogucki, Ajdin Penava i Jeremy Senglin. Przed ostatnimi 10 minutami Śląsk prowadził 60:56.
Czwarta kwarta rozpoczęła od szybkiego złapania kontaktu przez Legię. Goście nie zamierzali się poddawać i twardo walczyli z wrocławianami. Na nieco ponad 4 minuty przed końcem spotkania po piątym faulu swój udział w meczu zakończył Ajdin Penava, a dosłownie kilka sekund później to samo spotkało Adriana Boguckiego. Jak się okazało, ta trudna sytuacja okazała się świetnym impulsem dla Daniela Gołębiowskiego, który po świetnej akcji zgubił krycie i trafił za 3 punkty. Przerwę na żądanie wziął trener Legii, po której kolejne trafienie zza łuku dołożył Jeremy Senglin! Na 3 minuty przed końcem Śląsk prowadził 75:67. WKS walczył na całym parkiecie, wyglądając jak ekipa, która dla zwycięstwa wskoczyłaby w ogień. Mimo, że na boisku nie było właściwie żadnego nominalnego środkowego, to wrocławianie, niesieni fenomenalnym dopingiem w Hali Stulecia, zdominowali Legię charakterem, niezwykłym zaangażowaniem, twardą defensywą i fantastyczną grą z kontry. Spotkanie zakończyło się wynikiem 85:73, a kibice mogli wrócić do domu w świetnych humorach.
Polecany artykuł: