Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław. WKS mistrzem Polski!
Mecz Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław rozpoczął się z małym opóźnieniem, choć początkowo nie wiadomo było, czy w ogóle uda się to spotkanie rozegrać. Nad Częstochową lało jak z cebra, a oprócz silnych opadów deszczu padał także grad. Boisko wyglądało wręcz tragicznie, jednak mus to mus - ostatni mecz sezonu 2023/2024 rozegrać było trzeba. Wrocławianie na decydujące spotkanie wystawili standardową jedenastkę, a trener Jacek Magiera nie silił się na niespodzianki.
Przypominamy, że Śląsk do zdobycia mistrzostwa Polski potrzebował zdobyć więcej punktów niż Jagiellonia. Wszystkie mecze w ostatniej kolejce rozpocząć się miały dokładnie o tej samej porze, jednak ze względu na warunku pogodowe spotkanie w Częstochowie było opóźnione. Piłkarze Rakowa i WKS-u nie wybiegli jeszcze nawet na murawę, a Jagiellonia nie tylko zdołała wyjść na prowadzenie w meczu z Wartą, ale nawet strzelić jej aż trzy gole.
Ostatecznie mecz Raków - Śląsk rozpoczął się po godzinie 18:15, podczas gdy w innych spotkaniach ostatniej kolejki zakończyła się już pierwsza połowa. Już pierwsze minuty pokazały, że murawa niespecjalnie nadawała się do gry w piłkę. Futbolówka co chwilę grzęzła gdzieś w kałużach, jednak to Śląsk lepiej odnalazł się w tych warunkach. Już w 6. minucie meczu gola na 1:0 strzelił Patrick Olsen. Niestety, po sygnale z wozu VAR bramka została anulowana. Jak się okazało, na spalonym znajdował się zgrywający piłkę do Duńczyka Aleks Petkov.
W 18. minucie szczęście uśmiechnęło się do Rakowa. Gospodarze przeprowadzili dobrą akcję, po której strzał Johna Yeboaha na słupek sparował Rafał Leszczyński. W normalnych warunkach futbolówka zapewne wypadłaby poza światło bramki WKS-u, jednak ze względu na ogromną kałużę w polu bramkowym, zatrzymała się w miejscu, idealnie pomiędzy słupkami. Do futbolówki dopadł Crnac, który z kilkudziesięciu centymetrów dobił ją do pustej bramki.
Po zdobytym golu to Raków przejął inicjatywę, jeśli można tak nazwać przebieg meczu na częstochowskich mokradłach. Częstochowianie starali się pójść za ciosem, jednak nie byli dostatecznie skuteczni, aby zdobyć drugiego gola. W drugiej części pierwszej połowy WKS miał kilka szans na wyrównanie, jednak skutecznie w bramce spisywał się Kovacević. Marzenia Śląska o mistrzostwie skończyły się jeszcze przed rozpoczęciem starcia z Rakowem, a po pierwszej połowie meczu na wodzie kibice mogli mieć już tylko żal, że tak emocjonująco zapowiadająca się dla nich kolejka została całkowicie popsuta przez warunki pogodowe.
Wracając na boisko po 15 minutach przerwy zarówno kibice, jak i zawodnicy, wiedzieli już, że mecz Jagiellonia - Warta zakończy się pewnym zwycięstwem białostoczan (gdy piłkarze wracali na boisko, w Białymstoku była już 90. minuta meczu), a niezależnie od wyniku meczu piłki wodnej w Częstochowie, Śląsk został już wicemistrzem Polski. Mimo wszystko, piłkarze WKS-u starali się podziękować kibicom za wsparcie przez cały sezon i od samego początku drugiej połowy starali się zdobyć swojego gola.
W 49. minucie piłkarze Śląska podeszli do wyższego pressingu, wymuszając błąd ma bramkarzu Rakowa. Piotr Samiec-Talar po odbiorze piłki wycofał futbolówkę na 20 metr do Erika Exposito, który przepięknym uderzeniem z dystansu trafił prosto w okienko bramki strzeżonej przez Kovacevica. Kolejne minuty upływały dosyć spokojnie - Śląsk dalej starał się atakować, zachowując przy tym odpowiednią asekurację w defensywie.
To właśnie Exposito był też bohaterem akcji WKS-u z 74. minuty meczu. Hiszpan otrzymał dobre podanie do bocznej strefy, skąd ściął w pole karne rywali i wywalczył rzut karny. Do jedenastki podszedł jednak nie Exposito, a jego rodak, Nahuel Leiva. Skrzydłowy Śląska wziął długi rozbieg i doskonałym strzałem w górny róg bramki pokonał Kovacevica. Podopieczni trenera Magiery prowadzili już 2:1! Wrocławianie do końca meczu spokojnie kontrolowali już przebieg wydarzeń, a z Częstochowy WKS wracał w zwycięskich nastrojach.