Targowiska w przygranicznych miejscowościach, takich jak Zabełków w województwie śląskim, czy Bogatynia na Dolnym Śląsku przeżywają oblężenie. Jak donosi "Prague Morning" handel napędzają głównie czescy klienci. Wtorki, czwartki i soboty to dni, w które polscy handlowcy odnotowują gwałtowny wzrost obrotów. Serwis podaje, że w pierwszą sobotę sierpnia parkingi były przepełnione samochodami z czeskimi tablicami rejestracyjnymi.
Czesi szturmują polskie targowiska. Kuszą ich ceny i jakość
Najpopularniejszymi produktami są świeże warzywa i owoce. Potwierdza to dziennikarzom jedna ze sprzedawczyń.
- Cieszymy się, że Czesi znów tu przyjeżdżają. Kupują dużo kopru, borówek, młodych ziemniaków, czosnku i cebuli
– powiedziała w rozmowie z Prague Morning pani Małgorzata, która sprzedaje na lokalnym targu warzywa i owoce.
Na jej stoisku ziemniaki można było kupić w cenie 9 koron (1,57 zł) za kilogram.
Okazuje się, że poza owocami i warzywami Czesi chętnie sięgają także po wędliny, sery i marynowane ryby. Z relacji jednej z klientek wynika, że oszczędności są znaczące.
- Zazwyczaj kupuję migdały, pistacje i miód. Są o około 25% tańsze niż w domu. Gdzie indziej mogę sobie pozwolić na takie ceny?
– przyznała w rozmowie z portalem młoda matka z Czech.
Poza tym Czesi zaopatrują się u nas również w produkty gospodarstwa domowego. 5-litrowa butelka detergentu lub mydła w płynie to koszt zaledwie 100 koron czeskich (17, 40 zł), a 5,6-litrowy żel do prania kosztuje 120 koron (niecałe 21 zł).
Skąd biorą się tak duże różnice w cenach? Cytowany przez Prague Morning czeski ekonomista podkreślił, że jego zdaniem Polska ma silną pozycję na rynku rolnym.
- Polska jest potęgą rolniczą. Panuje ostra konkurencja, duży rynek krajowy i duża atrakcyjność dla międzynarodowych korporacji
– powiedział portalowi i wymienił, że jednym z kluczowych powodów, dla których polska żywność jest tańsza, jest niższa stawka podatku VAT. Przypomniał, że w Czechach żywność jest opodatkowana stawką 12%, a w Polsce tylko 5%.
To nie pierwszy raz. Wcześniej przyjeżdżali po masło
Warto przypomnieć, że to nie nowa sytuacja. Pod koniec ubiegłego roku pisaliśmy o tym, że Czesi masowo przyjeżdżali do Polski po masło, które w ich kraju było porównywane do dóbr luksusowych. Nasi sąsiedzi, mieszkający blisko granicy, wybierali się na zakupy do takich miast jak Szklarska Poręba, Jelenia Góra, Kłodzko czy Kudowa-Zdrój. Jak donosił wówczas portal denik.cz, za kostkę 200 gramów masła trzeba było w Czechach zapłacić średnio ponad 11 złotych, a w niektórych przypadkach nawet ponad 12 złotych. Trend na zakupy w Polsce wciąż więc ma się doskonale.