Dramat Polki w LA. Pomogą jej Zakłady Ceramiczne "Bolesławiec"
Rita Ciołek na co dzień mieszka w Los Angeles, a ostatnie pożary zabrały jej właściwie wszystko. Kobieta trzy lata temu zakupiła dom i przeprowadziła w nim gruntowny remont. Wraz z adoptowaną córką z Kolumbii wiodła w nim szczęśliwe życie.
"Mieszkałam w Pacific Palisades w Los Angeles. W tej dzielnicy mieszkają celebryci, ale to także zwykli ludzi, tacy jak ja, pracujący i zarabiający na życie. Kupiłam dom trzy lata temu, ponieważ byłam w trakcie przygotowań do adopcji 8-letniej dziewczynki z Kolumbii. Dom był w bardzo złym stanie, do remontu. Włożyłam swoje serce i czas, żeby stworzyć piękny, mały domek dla mojej córki. Mieliśmy piękne, sielankowe życie przez ostatni rok. Zaczęło nam się wspaniale układać, sąsiedzi bardzo nam pomagalii"
– wspomina w rozmowie z naszym korespondentem Rita Ciołek.
Jeszcze niecały miesiąc temu pani Rita była w Polsce - wraz z rodziną spędzała Święta Bożego Narodzenia. Nic nie wskazywało na tragedię, która miała niedługo nastąpić. Jak tłumaczy Sergiuszowi Zgrzebskiemu, korespondentowi Radia Eska i Super Expressu w USA, do Stanów Zjednoczonych wróciła przeziębiona, a przed pożarami dopiero dochodziła do siebie.
"Gdy wybuchł pożar, córka była w szkole, a ja dochodziłam do siebie, wzięłam lekarstwa i przysypiałam. Wtedy zaczęła docierać komunikaty z Los Angeles o zagrożeniu. W tym czasie sąsiadka, która pomagała córce w lekcjach, w nauce angielskiego, zaczęła walić w drzwi, bo wiedziała, że jestem chora i bała się, że będę spała. Wyszłam na zewnątrz, wszyscy sąsiedzi byli już na ulicy. (...) Niektórzy zaczęli polewać swoje domu wodą, ja także, byłam cała mokra. Później przyszedł sąsiad i powiedział, że to nie ma sensu, bo ze względu na słońce i wiatr, wszystko szybko wysycha. Weszłam do domu i zaczęłam brać garściami rzeczy z różnych półek. Siostra zadzwoniła, powiedziała „weź paszporty”, sąsiad przypomniał o zdjęciach. Spakowałam dokumenty z adopcji córki, jej album z Kolumbii. Ludzie zaczęli wyjeżdżać"
– relacjonuje Polka.
Pani Rita w domu miała wiele pamiątek z Polski. Jedną z nich była piękna zastawa z Zakładów Ceramicznych "Bolesławiec". Choć ceramika jest odporna na wysokie temperatury, to i tak została uszkodzona. Informacja ta trafiła do samego prezesa zakładów, Arkadiusza Grzesikowskiego, który postanowił pomóc Polce.
"Słyszałem o strasznej tragedii, która wydarzyła się w Los Angeles. Pani Rita nie mogła w ogóle odnaleźć swojego domu. Ceramika wypalana jest w wysokich temperaturach, więc jest odporna na ogień i pożary, dlatego przetrwała. Powołałem specjalny zespół, aby odtworzyć tę dekorację i cały zestaw. (...) Ta dekoracja jest naszą wiodącą dekoracją. Zestaw jest gotowy i jak najszybciej będziemy chcieli wysłać pani Ricie komplet naszych naczyń"
- mówi Arkadiusz Grzesikowski, prezes Zakładów Ceramicznych "Bolesławiec".