- Szczęście Patrycji i Łukasza, rodziców Antosia, przerwał wniosek urzędników o umieszczenie dziecka w pieczy zastępczej.
- Sąd, bez wizyty w domu rodziny, zdecydował o oddaniu Antosia do rodziny zastępczej ponad 500 km od Lwówka Śląskiego.
- Rodzice mogą zostać obciążeni kosztami pobytu synka w pieczy zastępczej. Czy Antoś wróci do domu i czy system okaże empatię?
Szczęście pani Patrycji Wiżgały i pana Łukasza Knapczyka trwało zaledwie chwilę. Ich wyczekiwany synek, Antoś, urodził się zdrowy 20 lutego. Jednak sygnał ze szpitala uruchomił lawinę zdarzeń, która doprowadziła do rodzinnego dramatu. Urzędnicy, opierając się na informacjach o niepełnosprawności i chorobach rodziców, wystąpili do sądu z wnioskiem o umieszczenie dziecka w pieczy zastępczej.
Co najbardziej bulwersuje w tej sprawie, to fakt, że decyzja zapadła bez wcześniejszej wizyty w domu rodziny i oceny warunków, jakie przygotowali dla syna. Sąd przychylił się do wniosku i pod koniec czerwca Antoś trafił do rodziny zastępczej na Podkarpaciu, ponad 500 kilometrów od rodzinnego Lwówka Śląskiego.
Absurdalny zwrot akcji: rodzice mają płacić za rozłąkę?
Jakby sama rozłąka z dzieckiem nie była wystarczająco bolesna, rodzice niedawno stanęli w obliczu kolejnego, trudnego do zrozumienia problemu. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie poinformowało ich, że mogą zostać obciążeni kosztami pobytu Antosia w pieczy zastępczej, które mogą sięgnąć nawet 1800 zł miesięcznie. "Istnieje ryzyko, że będziemy musieli płacić za pieczę zastępczą, w której jest Antoś" - przyznali w rozmowie zrozpaczeni rodzice.
Sprawą zajął się adwokat rodziny, Ernest Ziemianowicz, który potwierdził, że wszczęto już postępowanie administracyjne. "Wnieśliśmy wniosek o odstąpienie od tej procedury, przedstawiając odpowiednią dokumentację" - poinformował prawnik, dodając, że istnieje również możliwość wytoczenia powództwa o alimenty na rzecz chłopca.
Godzina, na którą czekali miesiącami
Po ponad dwóch miesiącach rozłąki, 29 sierpnia, rodzice w końcu mogli zobaczyć swojego synka. Wyruszyli w podróż o 4 rano, by po sześciu godzinach jazdy dotrzeć na umówione spotkanie. Choć trwało ono zaledwie godzinę, dla pani Patrycji i pana Łukasza było bezcenne.
"Antoś na początku spotkania nie rozpoznał mnie i się mnie bał, ale potem było już lepiej" - opowiadał poruszony ojciec chłopca, Łukasz Knapczyk. Jego partnerka, Patrycja, nie kryła wzruszenia: "Bardzo się ucieszyłam z tego spotkania. Mam nadzieję, że niedługo do nas wróci, a jeśli to się nie uda, że szybko go ponownie odwiedzimy."
Wyjazd na spotkanie z Antosiem został zorganizowany i sfinansowany przez adwokata rodziny.
Jest nadzieja na szczęśliwy finał
Historia rodziny z Dolnego Śląska poruszyła wiele osób, w tym posła Łukasza Litewkę, który zorganizował zbiórkę pieniędzy. Dzięki niej rodzice mogą teraz remontować swoje mieszkanie, aby stworzyć jak najlepsze warunki dla syna.
Co najważniejsze, w sprawie pojawiło się światełko w tunelu. Sąd, który pierwotnie miał zająć się sprawą dopiero w listopadzie, przyspieszył posiedzenie. Istnieje realna szansa, że jeszcze w tym miesiącu zapadnie decyzja o tzw. urlopowaniu chłopca, co pozwoliłoby mu wrócić i zamieszkać z rodzicami.
Historia Antosia w bolesny sposób obnaża luki i brak empatii w systemie, który powinien wspierać, a nie rozdzielać rodziny. Wszyscy z niecierpliwością czekają na decyzję sądu, mając nadzieję, że ten dramat znajdzie wkrótce swój szczęśliwy finał.
Źródło: Fakt.pl

Polecany artykuł: