Nie zastanawiali się długo, po prostu zaczęli działać - Zawiadomił nas kolega, że zdarzyła się taka sytuacja, że człowiek zasłabł no i że jest potrzebny defibrylator. Więc z drugim kolegą pojechaliśmy po niego do jednego z punktów, czyli do afrykarium i stamtąd już bezpośrednio do pacjenta - mówi Anna Rosiak, opiekunka zwierząt kopytnych z wrocławskiego zoo, biorąca udział w akcji.
Na miejscu zdarzenia przypadkiem był Maciej Solski z zawodu ratownik medyczny. - Największe ukłony dla pracowników ogrodu. Dzięki nim udało się dostarczyć energię z defibrylatora, myślę że tak naprawdę już po ok. dwóch minutach od zatrzymania akcji serca. Ja byłem tylko od tego, żeby pomóc swoim doświadczeniem. Ja nie mam sprzętu jak jestem prywatnie. Więc byłem zwykłym świadkiem, jak każdy z was może być i po prostu uciskałem klatkę piersiową - mówi Maciej Solski.
Pacjent "ratowników" z zoo ma się już dobrze i pamięta wizytę w ogrodzie. Pamiętajmy, żeby nie przechodzić obojętnie wobec potrzebujących osób.