Jak widać na filmie z Sylwią w roli głównej, dzień zaczyna się od dmuchania w alkomat, a w dobie koronawirusa jednorazową rurką. Później odbiór dokumentów, rękawiczek, maseczki, płynu do dezynfekcji i... do tramwaju!
- Powinnam jeszcze sprawdzić, czy wszystkie dzwonki działają, ale że jest po godz 5.00, szanujemy naszych sąsiadów za płotem zajezdni i damy im jeszcze trochę pospać - mówi Sylwia, wyjeżdżając z zajezdni.
Sylwia jest motorniczą od 22 lat. Gdy zaczynała, była trzecią kobietą w zespole, dziś dama za kierownicą to już standard.
- Pamiętam jak na początku koledzy mówili mi, poczekaj, wstaniesz kilka razy o 2.00, 3.00 w nocy to zobaczysz, nauczysz się pić kawę. A ja się nie nauczyłam. Herbata jest najlepsza - dodaje Sylwia.
Na drugim filmie widzimy Mateusza, dla niego ta praca to prawdziwa pasja.
- Największą uwagę poświęcam zatrzymaniom na przystankach. Ważne jest kontrolowanie wnętrza pojazdu, pasażerowie zaczynają wtedy wstawać, trzeba hamować delikatnie - mówi pan Mateusz.
Jak widać, życie kierowcy nie jest wcale łatwe. Ale kto nie chciałby poprowadzić chociaż jeden dzień? A może jednak nie?