Przedstawiciele wrocławskiej Ekostraży podkreślają, że była to jedna z najbardziej wstrząsających interwencji, jaką przeprowadzili w ostatnim czasie. Kilka dni temu wolontariusze dostali zgłoszenie, że w jednym z gospodarstw na terenie Malczyc (powiat średzki) najprawdopodobniej ktoś otruł psy. Gdy pojechali na miejsce zastali drastyczny widok konającego czworonoga. Ciało drugiego zostało zakopane w ziemi.
Koszmar w Malczycach. „Traumatyczne doświadczenie”
- Udało nam się zlokalizować i odkopać ciało martwego psa, którego miejsca pochówku dotąd właścicielka nie umiała wskazać. Drugi otruty pies żyje, jest nadal w stanie ciężkim, ale następuje niewielka poprawa jego stanu – informuje Ekostraż.
Jak zaznacza, jeden z psów skonał w agonii i został zakopany w ziemi, a drugi konał w kojcu.
- Było to dla nas traumatyczne doświadczenie (...)Jego wygląd - zwłaszcza mocno wystający na zewnątrz przygryziony język, świadczy o tym, że odszedł w agonii w czasie napadu padaczki. Wskazuje to, że przed śmiercią miał takie same objawy jak drugi pies, który ciągle walczy o życie – piszą działacze organizacji.
Zwierzę, które nie przeżyło wolontariusze przekazali biegłemu na sekcję zwłok razem z pełną toksykologią.
- Cierpiał - bez jakiejkolwiek reakcji właścicielki - przynajmniej 2 dni. Świadczą o tym jego stan oraz bolesne bruzdy w ziemi, wyżłobione w błocie jego konwulsjami. Do tego wszystkiego, gdy miał ciągłe, utrwalone, nieprzerwane napady padaczkowe uderzał głową w beton – opisują wolontariusze na profilu Ekostraży i dodają: Właściciele kategorycznie zaprzeczają, że mieli cokolwiek wspólnego z otruciem swoich psów. Mówią, że szukali pomocy u weterynarza, jednak miejscowa lekarka weterynarii nie potwierdza, że właściciele psa skutecznie chcieli ratować swoje konające zwierzę.
Działacze organizacji tłumaczą, że właściciele mieli zadzwonić do lecznicy tylko raz, a lekarz weterynarii, która jest kilkaset metrów dalej kazał im natychmiast przynieść psa. Tego jednak nie zrobili.
- Zwróciła nam uwagę, że telefon od właścicieli był bez emocji, wykonany jakby dla formalności, zupełnie jakby zamawiali pizzę, a nie starali się ratować życie psa w agonii – dodają.
Okazuje się, że to nie pierwsza interwencja w sprawie zwierząt w tym gospodarstwie. Lekarka weterynarii tłumaczy, że od 16 lat osobiście interweniowała u tych ludzi w sprawie psów wraz z policją. - Przestała, bo wszystkie postępowania były sukcesywnie umarzane przez policję mimo jej opinii – czytamy w komunikacie Ekostraży.
O sprawie zawiadomiona została policja. – Komenda Powiatowa Policji w Środzie Śląskiej przyjęła zawiadomienie, dotyczące znęcania się nad zwierzętami w jednej z miejscowości na terenie powiatu średzkiego – potwierdza w rozmowie z TVP Wrocław, sierż. Katarzyna Bisztyk-Radoń z policji w Środzie Śląskiej, która prowadzi postępowanie.
Stan drugiego psa wciąż jest ciężki, zwierzę utrzymywane jest w śpiączce farmakologicznej, z której coraz częściej jest wybudzane. Nie wiadomo jednak, czy przeżyje.