Trwa dalsza obrona terenów zielonych na Leśnicy. Mieszkańcy oraz działacze robią co mogą, by powtrzymać plan radnych na zakup tych ziem. Regularnie organizują happeningi, protesty podczas których zapowiadają, że nie odpuszczą. Będą walczyć.
- Chcemy im pokazać, że my mieszkańcy nie godzimy się na to. Muszą się z nami liczyć! Jeżeli nabędą tę nieruchomość to będą musieli się z nami borykać tam na miejscu. To jest nasza deklaracja, że my nie odpuścimy - mówił Robert Suligowski z komitetu społecznego Ratujmy Las Mokrzański.
Przekonywał także do hipokryzji rządzących Wrocławiem, którzy dbają o wodę, ale nie tą w Lesie Mokrzańskim.
- Złap deszcz, czyli dajemy ludziom dzbany i pojemniki. Bardzo fajna sprawa ale...ilu dzbanów potrzeba, żeby zastąpić 5 hektarów podmokłych łąk, które tę wodę naturalnie retencjonują. Takiego myślenia we Wrocławiu nie ma - dodał Suligowski
Dominik Kłosowski - Radny Wrocławia (Nowa Lewica) był jednak innego zdania. Przyglądając się protestowi twierdził, że Wrocław dba o zieleń w sposób racjonalny. Jego argumentem jest również aspekt, że miasto musi się rozwijać i naturalne jest to, że będą powstawać nowe osiedla i budynki.
Każde z tych słów było wypowiedziane przed przetargiem. Tuż po nim słychać było głównie jedno słowo..."Wygraliśmy!". Krzyczeli je działacze z komitetu społecznego Ratujmy Las Mokrzański. Wpadli oni w euforię gdy dowiedzieli się, że deweloper, który chciał zakupić leśnickie ziemie uciekł z przetargu. Trzecia próba sprzedania lasu nie przyniosła rezultatu korzystnego dla radnych. Nie wiadomo również czy deweloper jest dalej zainteresowany kupnem tych podmokłych łąk.