Koszmar rozpoczął się 21 września, kiedy kotka o imieniu Pepsi zniknęła z domu przy ul. Lądeckiej we Wrocławiu. Właściciele przez tydzień bezskutecznie jej szukali, rozwieszając plakaty i pytając sąsiadów. Gdy zwierzę w końcu wróciło 28 września, byli przerażeni. Kotka była cała we krwi, a jej biała sierść pokryta była ranami. Początkowo sądzili, że to efekt walki z innymi kotami, jednak z głowy Pepsi wydobyli pierwszą śrucinę.
"W klatce 7 śrutów, w głowie 7 i zostały 4 . Razem 18 śrutów"
- właścicielka podsumowuje obrażenia.
Nagroda za wskazanie oprawcy Pepsi
Sprawą zainteresowała się Fundacja Most Nadziei, która postanowiła pomóc w ujęciu zwyrodnialca. Na stronie pomagam.pl uruchomiono zbiórkę, której celem jest zebranie jak największej kwoty na nagrodę za wskazanie osoby odpowiedzialnej za ten okrutny czyn.
- "Pani Izabela, właścicielka kotki Pepsi, zwróciła się do nas o pomoc w nagłośnieniu tej dramatycznej sprawy. Jako Fundacja Most Nadziei postanowiliśmy wyznaczyć nagrodę w wysokości 1000 zł za wskazanie sprawcy tego okrutnego czynu. Zachęcamy wszystkich, którzy chcą dołączyć do zbiórki, abyśmy mogli zebrać większą sumę i w końcu dowiedzieć się, kto strzela do kotów."
- czytamy w oświadczeniu fundacji.
Sama właścicielka również zadeklarowała przekazanie 1000 zł na nagrodę i ostrzega innych mieszkańców. - "Koty są terytorialne, co oznacza, że sprawca prawdopodobnie mieszka w okolicy ul. Lądeckiej we Wrocławiu. Uważajcie na swoje koty!" - apeluje.
O sprawie napisał znany poseł
Bestialstwo, z jakim potraktowano zwierzę, poruszyło wiele osób, w tym znanego z pomocy zwierzętom posła Łukasza Litewkę.
- "Wrocław i kotka Pepsi, którą ktoś zwabił do pomieszczenia, zamknął i ćwiczył na niej strzelanie ze śrutu. Używał jej jako żywej tarczy i postrzelił 18 razy pewnie uznając, że kot padnie i wykończy się w ogromnym cierpieniu. Pech oprawcy polega na tym, że Pepsi po kilku dniach doczołgała się do domu. Straciła oko, a w jej ciele jest mnóstwo śrutu. Właścicielka apeluje by spróbować zlokalizować oprawcę by nie doszło do kolejnych sytuacji"
- napisał poseł.
Co grozi za tak bestialski czyn?
Za znęcanie się nad zwierzętami polskie prawo przewiduje karę do 3 lat pozbawienia wolności. Jednak w tym przypadku można mówić o czynie popełnionym ze szczególnym okrucieństwem. W takiej sytuacji sprawcy grozi kara od 3 miesięcy do nawet 5 lat więzienia.
Fundacja Most Nadziei zapewnia, że zebrane pieniądze zostaną dobrze wykorzystane, nawet jeśli nie uda się schwytać oprawcy.
- "Jeśli nie uda nam się znaleźć oprawcy, zgodnie z ustaleniami z Panią Izabelą, środki zostaną przeznaczone na pomoc dla innych zwierząt na zimę, na karmę, domki oraz na cele statutowe naszej fundacji."
- napisano w oświadczeniu.