W obszernym, ponad godzinnym, ustnym uzasadnieniu tego postanowienia sędzia Zbigniew Puszkarski podkreślił, że SN nie widzi rażących naruszeń prawa i uchybień w procedowaniu wrocławskiego sądu okręgowego, które mogłyby mieć istotny wpływ na treść orzeczenia w tej sprawie. Odnosząc się do kasacji obrońców SN podkreślił, że uzasadnienie zaskarżonego wyroku jest prawidłowe, wnikliwe i ponadprzeciętnie dobre.
"Kasacje nie doprowadziły SN do przekonania, że procedowanie sądu odwoławczego w tej sprawie było jaskrawie wadliwe. Ustalenia zostały poczynione na tyle dokładnie, na ile się dało. (...) Wymierzono oskarżonym kary, które sąd uznał za stosowne. Nie rzeczą SN ocena surowości kar, ale one nie są łagodne wobec niekaranych funkcjonariuszy. Kary bezwzględnego więzienia są karą dotkliwą" - wskazał SN.
Jak podkreślił sędzia, podstawową kwestią, na której skupił się SN było pytanie, czy użycie paralizatora przez policjantów było przyczyną śmierci Stachowiaka. "Nie ulega wątpliwości, że sama decyzja o użyciu tasera była decyzją nieprawidłową i wprost przestępczą. Natomiast nie było tak, że to użycie tasera, jak wynika z opinii, doprowadziło bezpośrednio do śmierci Igora Stachowiaka" - powiedział sędzia.
Polecany artykuł:
W związku z tym - jak dodał - nie było potrzeby dopuszczania nowych dowodów w tej sprawie, które miałyby odpowiedzieć, czy policjanci są winni nie tylko znęcania się nad Stachowiakiem, ale także czy użycie przez nich tasera spowodowało bezpośrednio śmierć pokrzywdzonego.
W czwartkowym rozstrzygnięciu Sąd Najwyższy oddalił jako oczywiście bezzasadne kasacje byłego rzecznik praw obywatelskich Adama Bodnara na niekorzyść skazanych, który chciał uchylenia wyroku i ponownego rozpoznania sprawy. RPO argumentował w niej, że sąd II instancji w sposób pobieżny "źle ustalił przyczyny tragedii". Bodnar wskazywał też, że sąd oparł się na jednej ekspertyzie, nie biorąc pod uwagę innych opinii naukowców i zeznań świadków, które wykluczały, by Stachowiak w czasie zatrzymania był w stanie wyjątkowego pobudzenia.
Również jako oczywiście bezzasadne SN oddalił w czwartek też kasacje obrońców trzech skazanych, w których wnoszono o uchylenie wyroku skazującego i ponownego rozstrzygnięcie sprawy, przekonując o braku winy funkcjonariuszy.
Śmierć Igora Stachowiaka
Igor Stachowiak został zatrzymany w maju 2016 r. w centrum Wrocławia. Zmarł we wrocławskim komisariacie. Był tam rażony paralizatorem przez policjanta w wąskiej łazience, która nie była monitorowana. Zdarzenie zarejestrowała jednak kamera zamontowana w samym paralizatorze. Urządzenie nagrało moment rażenia prądem skutego człowieka i śmierć mężczyzny.
W czerwcu 2019 r. Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieścia uznał, że czterej byli policjanci – Łukasz R., Paweł G., Paweł P. i Adam W. – są winni przekroczenia uprawnień i znęcania się nad Igorem Stachowiakiem. Najwyższą karę – 2,5 roku więzienia – sąd orzekł wobec Łukasza R., który trzykrotnie użył wobec Stachowiaka tzw. tasera (paralizatora elektrycznego). Pozostali oskarżeni zostali skazani na 2 lata więzienia. Mieli, jak mówił sąd, "asystować przy użyciu urządzenia taser".
Sąd okręgowy w lutym 2020 r. utrzymał te kary bezwzględnego więzienia dla wszystkich czterech oskarżonych. Sąd II instancji uznał, podobnie jak sąd rejonowy, wszystkich czterech policjantów winnymi przekroczenia uprawnień i znęcania się nad Stachowiakiem. Zmienił jednak orzeczenie sądu rejonowego, który ocenił, że użycie tasera wobec pokrzywdzonego mogło się przyczynić do jego śmierci. Zdaniem sądu okręgowego bezpośrednią przyczyną śmierci Stachowiaka był stan tzw. excited delirium, wywołany zażyciem amfetaminy. Według sądu użycie tasera nie było przyczyną jego zgonu.
Po śmierci Stachowiaka w maju 2016 r. pod komisariatem przez kilka dni trwały zamieszki. Mieszkańcy protestowali, sugerując, że policjanci doprowadzili do śmierci zatrzymanego. Za spowodowanie tych zamieszek i naruszenie nietykalności policjantów oskarżono i skazano kilkadziesiąt osób. W maju 2017 r. po ujawnieniu przez media nagrania z kamery paralizatora, którego funkcjonariusze użyli wobec Stachowiaka na komisariacie, ówczesny minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak odwołał komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu. Stanowiska stracili też komendant miejski i zastępca komendanta komisariatu Stare Miasto.