Życie policjanta to nie tylko gonitwy, pościgi i wybuchy, ale także zwykła, codzienna i mozolna praca. Jak się okazuje, los potrafi urozmaicić ją o całkowicie zaskakujące i nietypowe sytuacje. Jak mawia klasyk, życie pisze najlepsze scenariusze i nie inaczej było tym razem.
Nietypowa interwencja pod Środą Śląską. Zdalnie instruowani policjanci złapali konia
Policjanci średzkiej jednostki spędzali swój dzień całkiem standardowo, aż do czasu, gdy dyżurny w godzinach popołudniowych otrzymał niecodzienne zgłoszenie. Po jednej z miejscowości na terenie gminy Środa Śląska bez absolutnie żadnego nadzoru biegał źrebak. Spłoszone zwierzę tych rozmiarów stanowi duże zagrożenie na drodze, dlatego funkcjonariusze pospiesznie udali się na miejsce.
Źrebak spod Środy Śląskiej został złapany zdalnie
Jak się okazało, zgłaszająca sprawę kobieta, była jednocześnie właścicielką jednej z okolicznych stajni. W tej sytuacji okazało się to wręcz błogosławieństwem - pomogła ona funkcjonariuszom schwytać spłoszonego źrebaka, udzielając telefonicznych porad.
- Policjanci mogli liczyć na zgłaszającą, która zaoferowała swoją pomoc, ponieważ jak się okazało posiada własną stajnię i na co dzień zajmuję się końmi. Kobieta udzielała dzielnicowym profesjonalnych rad we właściwym obchodzeniu się ze zwierzęciem - informuje asp. Aleksandra Pieprzycka - duże podziękowania należą się zgłaszającej, która nie zwlekając szybko zareagowała i powiadomiła policjantów, a potem służyła dobrą i profesjonalną radą - dodaje.
Właściciel zagubionego źrebaka nawet nie wiedział, że ten mu uciekł
Niesforny źrebak ostatecznie nie odniósł żadnych obrażeń, nie spowodował też żadnych szkód, jednak spłoszone zwierzę zawsze stanowi spore zagrożenie. Okazało się, że właściciel konia przebywał akurat poza miejscem zamieszkania, więc nie wiedział, że maluch uciekł. Do momentu jego przyjazdu, policjanci opiekowali się źrebakiem i odprowadzili go na posesję, z której uciekł. W świetle prawa, „kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 1000 złotych albo karze nagany”. Tym razem na szczęście historia zakończyła się pomyślnie.