We wtorek, 6 czerwca, przy ul. Vivaldiego doszło do koszmarnej sytuacji. Mały york, który nie przebywał na smyczy, podbiegł do amstaffa. Drugi z czworonogów na to zachowanie zareagował agresją i zagryzł znacznie mniejszego psa. Dramaturgii dodaje fakt, że cała sytuacja miała miejsce na oczach małej dziewczynki i jej matki - właścicielek yorka.
Wrocław. Amstaff zagryzł yorka na Jagodnie
Z ustaleń policji wynika, że niezapięty york wybiegł z bramy jednego z mieszkań i podbiegł do amstaffa. Większy pies, choć był na smyczy, to zareagował agresywnie i zagryzł mniejszego czworonoga. Jak tłumaczy właściciel zagryzionego yorka, jego pupil wykorzystał chwilę nieuwagi i wybiegł przez uchylone drzwi. Kobieta, która prowadziła amstaffa, na smyczy trzymała również drugiego psa tej samej rasy.
"Mieliśmy dwa małe psy i jeden po prostu wyleciał pierwszy, korzystając z uchylonych drzwi. Cała sytuacja miała miejsce tuż przy naszej klatce schodowej gdzie nieszczęśliwie psy musiały się spotkać. Pama była spokojnym, nieszczekającym yorkiem, który podbiegał do każdego z nadzieją, że zostanie pogłaskany. Niestety, gdy znalazła się w zasięgu amstaffów, zrobiły z jej głowy sito. Cała sytuacja była bardzo nieszczęśliwa, wszystko widziała nasza córka" - opisał sytuację na Facebooku właściciel yorka.
Policja nie będzie prowadzić postępowania
Jak informuje policja, żadna ze stron nie zgłosiła się, by złożyć zawiadomienie w tej sprawie, więc praca funkcjonariuszy zakończyła się na sporządzeniu notatki urzędowej. Prawnie sytuacja wygląda tak, że zgodnie z obowiązującym we Wrocławiu regulaminem utrzymania czystości i porządku, na terenach przeznaczonych do użytku publicznego psy trzeba prowadzić na smyczy. Świadomość tego mają zresztą właściciele zagryzionego yorka, przyznając, że ich pies nie powinien opuścić klatki schodowej bez zapięcia.
Czy amstaff powinien mieć kaganiec?
Cała sprawa mogłaby zakończyć się inaczej, gdyby amstaff oprócz smyczy miał na sobie również kaganiec. Nie istnieje jednak wymóg prawny, który nakazywałby zakładanie kagańca psom tej rasy - amstaff nie figuruje bowiem na oficjalnej liście ras uznawanych za agresywne. Psy te mimo wszystko uważane są jednak za groźne, o czym świadczy zaistniała sytuacja.
"Nie rozumiem, jak ktoś może mówić, że amstaffy mogą chodzić bez kagańca. Równie dobrze jakieś dziecko może chcieć kiedyś pogłaskać takiego psa i co się wtedy stanie, gdy podejdzie za blisko? Tez będziecie mówić, że psy się maja prawo bronić? Miałem w życiu wiele psów, w tym dwa owczarki niemieckie i nie wyobrażam sobie, aby wychodzić z wielkim psem bez kagańca" - komentował właściciel zagryzionego yorka.
Choć sytuacja ze strony prawnej wydaje się w tym przypadku dosyć klarowna, to nie jest to pierwszy przypadek, gdy amstaff atakuje inne czworonogi. Mimo, że rasa ta nie znajduje się na liście psów agresywnych, warto mieć na uwadze, że jej przedstawiciele postawieni w sytuacji stresowej są groźni i mogą reagować agresją.