O sprawie ginekologa z Wrocławia pisaliśmy już wcześniej. Lekarz został oskarżony o gwałt na 19-letniej pacjentce. Sąd wydał nieprawomocny wyrok w tej sprawie, a obrona oraz prokuratura szykują się do złożenia apelacji. Dodatkowo, w ostatnich godzinach coraz więcej osób zaczyna zgłaszać się do różnych organizacji, że oni również padli ofiarą ginekologa.
Ginekolog z Wrocławia miał gwałcić swoje pacjentki. Zgłaszają się kolejne ofiary
27 listopada na profilu @patoginekologia na Instagramie pojawił się wpis, w którym możemy przeczytać kolejne wątki w sprawie oskarżonego o gwałt ginekologa z Wrocławia. Jak się okazało, jest on również wykładowcą na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu. Do prowadzących profil @patoginekologia zaczęły zgłaszać się studentki i studenci lekarza. Ilość, ale też sama treść tych zgłoszeń wskazywała, że warto tym tematem zainteresować media.
We wpisie w mediach społecznościowych możemy przeczytać relacje studentów ginekologa o tym, jak mężczyzna zachowywał się na wykładach. Parę osób zacytowało nawet słowa, jakie lekarz wypowiadał na zajęciach do swoich uczniów. Z jego ust padały m.in. zdania:
"Wstrzykuję kwas hialuronowy w pochwę, aby k**as tak fajnie się obijał";
"Najważniejsze, żeby chłopczyk urodził się zdrowy i normalny. Bo jak wyjdzie przygłupia dziewczynka, to nic się nie stanie. Trafi do kuchni i i tak na coś się przyda";
"Przesuń się i oprzyj łokieć na moim kolanku. A ty taka ruda to wszędzie jesteś?".
Co więcej, możemy się również dowiedzieć, że oskarżony ginekolog:
- rzucał skandaliczne i niestosowne komentarze wobec kobiet;
- do studentek zwracał się protekcjonalnym tonem, mówił do nich: "skarbie";
- próbował dotykać i usadzić na kolanach jedną ze swoich studentek, kiedy ta próbowała ustąpić mu miejsca;
- podczas zabiegu ginekologicznego, trzymając ręce w pochwie pacjentki, pytał ją o owłosienie w miejscach intymnych;
Studentki opowiadają prowadzącym profil @patoginekologia o tym, że doświadczyły molestowania seksualnego od oskarżonego, jednak bały się tego zgłosić do władz uczelni w obawie, że nie dostaną zaliczenia z przedmiotu.
Dodatkowo, osoby, które były świadkami niestosownych zachowań doktora (według relacji studentów) zdawały się być do nich "przyzwyczajone", a nawet podśmiechiwały się z jego komentarzy.
Co więcej, na profilu @patoginekologia pojawił się wpis przypominający sprawę z sierpnia 2022 r. Pewna kobieta opowiedziała wtedy autorom profilu swoją historię z innym ginekologiem, który również pracował w USK Wrocław oraz wykładał na uczelni wyższej. Kobieta twierdziła:
"Ja z kolei gdzieś na początku mojej przygody trafiam na ginekologa we Wrocławiu, profesora, który rozpinał mi bluzkę do badania piersi i włożył palce do pochwy, po czym kazał zaciskać pochwę, by sprawdzić mięśnie..."
W przypadku tego lekarza nie doszło jednak do rozprawy sądowej oraz wyroku, jednak w internecie można znaleźć wiele negatywnych opinii na temat świadczonych przez niego usług:
"Pan profesor podczas wizyty był bardzo niedelikatny i wulgarny. Przepisując leki dopochwowe dodał komentarz, że jak będę sobie to wkładać, to mam sobie o nim pomyśleć";
"Niedelikatne badanie, dwuznaczne treści nie na miejscu, notoryczne sugerowanie antykoncepcji hormonalnej mimo że jej nie potrzebowałam ani ze względów osobistych, ani zdrowotnych";
"Używał wobec mnie w czasie badania zwrotów w powszechnej opinii niestosownych, np. 'pokaż cycki' albo 'czy w czasie seksu też jesteś taka spięta?'"
Ginekolog z Wrocławia miał gwałcić swoje pacjentki. Sąd nie odebrał mu prawa do wykonywania zawodu
Dopiero po tym, jak ginekolog został nieprawomocnie skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu, UMW odsunął go od prowadzenia zajęć ze studentami. O wyroku poinformowała Gazeta Wyborcza Wrocław. Zaskakującym może być fakt, że władze Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego oraz Uniwersytetu Medycznego o całej sprawie dowiedziały się z medialnych doniesień.
- Uniwersytecki Szpital Kliniczny nie otrzymał żadnych oficjalnych informacji ze strony śledczych, w związku z tym sprawa jest wyjaśniana przez nas na podstawie doniesień prasowych, które do nas dotarły. Poczucie odpowiedzialności w stosunku do naszych pacjentów zobowiązuje nas do podjęcia wszelkich, przewidzianych prawem działań. Zgodnie z obowiązującymi standardami i przepisami, nie możemy udzielać szczegółowych informacji dotyczących spraw personalnych. Mogę jednak przekazać, że lekarz nie jest już pracownikiem USK - poinformował Stefan Augustyn, rzecznik prasowy szpitala przy ul. Borowskiej, w rozmowie z Gazetą Wrocławską.