Czarni Słupsk - Śląsk Wrocław. Debiuty nowego trenera i środkowego WKS-u
Piątkowe popołudnie dla kibiców koszykarskiej drużyny Śląska Wrocław zapowiadało się niezwykle interesująco. Swój debiut w barwach WKS-u zaliczyć miał nowy środkowy, Emmanuel Nzekwesi, a zespół po raz pierwszy prowadził nowy trener, Aleksandar Joncevski. Wszyscy sympatycy wrocławskiej drużyny ciekawi byli, na kogo postawi macedoński szkoleniowiec, a także jak zaprezentuje się Śląsk. Zespół prowadzony przez Miodraga Rajkovicia charakteryzował się umiejętnością przyzwoitej gry w defensywie, jednak miał ogromne problemy po drugiej stronie parkietu. Choć Aleksandar Joncevski czasu na treningi i poznanie się z drużyną dużo nie miał, to wszyscy liczyli, że odblokuje on poczynania koszykarzy WKS-u w ofensywie.
Tak prezentowała się wyjściowa piątka na mecz Czarni Słupsk - Śląsk Wrocław:
Czarni Słupsk - Śląsk Wrocław. Relacja z meczu
Mecz rozpoczął się od kilku nieskutecznych akcji z obu stron, a ostatecznie pierwsze punkty w meczu padły łupem Adriana Boguckiego. Obie drużyny na samym początku grały intensywnie, jednak miały spore problemy z trafianiem do kosza. Po kilku minutach na parkiet wszedł debiutujący w Śląsku środkowy, Emmanuel Nzekwesi. Z kibicami WKS-u w Słupsku przywitał się dobrą zbiórką, niezłą próbą podania, a następnie świetną akcją pod koszem i dwoma punktami! Jak się później okazało, to właśnie obecność Holendra i jego aktywność pod koszem rywali była remedium wrocławian na nieskuteczność. Ostatecznie pierwsza kwarta skończyła się wynikiem 19:12 dla Śląska, a Nzekwesi zgromadził w niej 6 punktów.
W drugą kwartę znacznie lepiej wszedł zespół Czarnych, którzy szybko odrobili straty z pierwszych 10 minut. Przy stanie 21:19 dla Śląska przerwę na żądanie wziął trener Aleksandar Joncevski. Niestety, rozmowa ze szkoleniowcem w grze WKS-u nic nie zmieniła. Wrocławianie bardzo szybko złapali pięć fauli, a po chwili gospodarze objęli prowadzenie. Dobrze odpowiedział na to Jeremy Senglin, który postanowił wziąć grę na siebie i zaczął szukać sobie pozycji rzutowych po zasłonach. Amerykanin trafił za trzy punkty, a następnie przy takim rzucie został sfaulowany. Ataki Śląska nie wyglądały na skoordynowane, a wrocławianie w większości akcji szukali gry indywidualnej. Mimo wszystko, wystarczyło to, aby po pierwszej połowie prowadzić w Słupsku 34:30.
Trzecią kwartę bardzo dobrze rozpoczął Śląsk, szybko powiększając prowadzenie do aż 11 punktów. Po przerwie na żądanie dla gospodarzy wrocławianie stracili impet, a Czarni zdołali wybronić kilka akcji. Wraz z biegiem czasu obie drużyny nieco wyhamowały, a o intensywnym punktowaniu z początku kwarty nie było już mowy. Dobre zawody rozgrywał Jeremy Senglin, który odnalazł się w roli rozgrywającego, notując m.in. doskonałą asystę do Nzekwesiego. Choć przez większość czasu WKS trzymał bezpieczną przewagę nad rywalami, to w końcówce kwarty Czarni znów doskoczyli do wrocławian na odległość zaledwie czterech punktów. Przed ostatnimi 10 minutami wynik wynosił 49:45 dla Śląska.
Czwarta kwarta, podobnie do pierwszej, nie rozkręcała się zbyt szybko. Obie drużyny cierpiały na słabą skuteczność, a przez długi czas wrocławianie prowadzili ok. 7 punktami. Kluczowe okazały się dwa trafienia za trzy punkty z rzędu w wykonaniu WKS-u. Najpierw tej sztuki dokonał Adam Waczyński, a następnie Marcel Ponitka. Niestety, po dobrych rzutach zza łuku, w drużynie Śląska zapanowała posucha. Na 3 minuty przed końcem wynik wynosił 63:57 dla wrocławian. WKS utrzymał bezpieczne prowadzenie do ostatnich sekund, a ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 72:63 dla wrocławian.