- Miał taką taktykę, że najpierw spijał kobietę, by była bezbronna, a potem ją wykorzystywał - to treść zeznań byłej żony Ireneusza M., jednego z oskarżonych o zbrodnię miłoszycką. Chodzi o brutalne zamordowanie nastoletniej Małgorzaty K. w Miłoszycach podczas zabawy sylwestrowej w 1997 r.
Była żona oskarżonego twierdziła w zeznaniach z przed lat, że Ireneusz M. po alkoholu stawał się agresywny i nie raz chciał ją zgwałcić. We wtorek podtrzymała swoje słowa.
- Ze mną nie mógł sobie poradzić, bo nie piłam alkoholu. Miał jakby dwa charaktery. Gdy wypił stawał się innym człowiekiem, agresywnym. Raz wrócił do domu, to wpadł w szał, rzucał rzeczami, rzucił na podłogę akwarium, aż się zaczęliśmy bić, taka walka bokserska, nawet ugryzł mnie w policzek - czytamy w zeznaniach z lat 90. byłej żony Ireneusza M. Mężczyzna był kilkukrotnie oskarżony o gwałt na innych kobietach.
Sąd przesłuchał także znajomego Ireneusza M, który zeznał, że słyszał historię, w której oskarżony dzień po tragedii kazał żonie spalić swoje spodnie. Miał to widzieć jego ówczesny współlokator. Nikt po za nim tego nie potwierdza. Była żona również sobie nie przypomina.
We wtorek sąd przesłuchał także biegłą Grażynę D., która niegdyś badała włosy znalezione na miejscu zdarzenia. Do dziś twierdzi, że nie mogły należeć do ani jednego z oskarżonych. Najbardziej pasowały do DNA Tomasza Komendy.
Biegła podkreśliła jednak, że technika, jaką wykonano wtedy badania, jest dziś niemiarodajna. Tomasz Komenda został uniewinniony w 2018 r. Obecnie na ławie oskarżonych zasiada Ireneusz M. i Norbert Basiura.