Okres świąteczno-noworoczny to czas, w którym wolontariusze ze schronisk oraz fundacji mają wiele pracy. Jest to związane nie tylko ze strachem zwierząt przed fajerwerkami, ale też nieodpowiedzialnym zachowaniem ludzi. W tym czasie znacznie więcej czworonogów zostaje porzuconych przez swoich właścicieli.
Do TOZ Schroniska we Wrocławiu w czasie świąt trafiło aż 18 psiaków, a w samą sylwestrową noc - pięć kolejnych.
- Wiele zwierząt zostało po prostu znalezionych. Nie wiemy, czy ktoś ich szuka, czy zostały porzucone. Są to zwierzęta typowo znalezione, przerażone, które w panice uciekają przed wystrzałami. Co roku my i wiele różnych instytucji apelujemy o to, by nie strzelać, ale niestety nie do wszystkich te prośby trafiają - dodaje Aleksandra Cukier z wrocławskiego schroniska, w rozmowie z TuWroclaw.pl. - Część z tych zwierząt, które trafiły do nas w okolicach świąt została już odebrana przez właścicieli, bo po prostu uciekły. Wśród nich były psiaki, które wystraszyły się petard. Część to psy oddane przez opiekunów, którzy nie chcieli się nimi zajmować, np. Lucky w typie beagla. Przyjęliśmy też suczkę, której właściciel zmarł. Inne zwierzęta zostały po prostu znalezione i nie wiemy, czy ktoś ich szuka, czy zostały porzucone - dodaje.
Jednym z psiaków, który ponownie wrócił do schroniska, jest suczka Zosia. Na Facebooku TOZ Schroniska we Wrocławiu możemy znaleźć wpis, w którym opisana została sytuacja adopcji oraz oddania psiaka. Szczególnie bulwersować może fakt, że suczka została adoptowana jednego dnia, a następnego ponownie wróciła do klatki.
"My tylko chcieliśmy przypomnieć, że nie jesteśmy sklepem z zabawkami. Wydajemy do adopcji ŻYWE CZUJĄCE ISTOTY i domagamy się traktowania ich właśnie w ten sposób. Skąd ten gniew? Ano stąd, że cudna suczka Zosia została adoptowana WCZORAJ, a... dziś do nas wróciła. Dlaczego? Bo Zosia pchała się na łóżko, a w nocy była niespokojna. Z osobą, która suczkę adoptowała rozmawialiśmy wcześniej sporo, a nawet poprosiliśmy, aby z ostateczną decyzją o jej zabraniu się jeszcze "przespała". Niestety to nie pomogło" - czytamy we wpisie na Facebooku schroniska.