O przykrej sytuacji poinformowała pani Patrycja na Facebooku, a sprawę opisał portal tuwroclaw.pl. Kobieta była w szoku, gdy pod Galerią Dominikańską we Wrocławiu chciała wsiąść do tramwaju ze swoim dzieckiem w wózku. Nie mogła tego zrobić, bo... w pojeździe był już inny wózek. A obowiązujący limit na jeden skład wynosi dokładnie jeden. Gdy jest ich więcej, wezwana może zostać nawet policja. Motorniczy dalej nie pojedzie. Tak też było dokładnie podczas tego zdarzenia. Kobieta prowadząca tramwaj wezwała policję i nadzór ruchu MPK. Gdy służby były już w drodze, kobieta, która pierwsza była w tramwaju z wózkiem, wystraszyła się i wysiadła. Tylko dlatego cała "procedura" została wstrzymana.
- Dziś kierowcy MPK, tramwajów i autobusów, wyrzucali ludzi z dziećmi w wózkach - napisała wrocławianka Patrycja Kluczyńska.
Głośno zastanawiała się także, co by było gdyby służby jednak dotarły na miejsce.
- A jestem ciekawa, jakby przyjechali, to co wtedy mandat? Za to, że chciałam jechać komunikacją? - dodaje w swojej wypowiedzi.
Jak udało się ustalić portalowi tuwroclaw.pl, limit jednego wózka na jeden skład został wprowadzony po wypadku, do którego doszło 11 października na ul. Lotniczej we Wrocławiu. Wtedy właśnie w wyniku nagłego hamowania poszkodowani zostali pasażerowie, a w tramwaju jechała także osoba niepełnosprawna na wózku oraz dwoje dzieci w wózkach.
Czytaj także: Remont Wzgórza Partyzantów trwa w najlepsze. Trafiono na niezwykłe odkrycie! [ZDJĘCIA]
Sytuacja rzeczywiście wydaje się być nie do końca dobrze rozwiązana. MPK potwierdza na łamach tuwroclaw.pl, że "od kilku dni zasada przewozu jednego wózka jest skrupulatnie przestrzegana". I mowa jest tutaj też o tym wózku dla osób niepełnosprawnych. Może jeździć tylko jeden z nich. Który? Pierwszeństwo ma osoba z niepełnosprawnościami. Jeżeli po drodze będzie chciała wsiąść matka lub ojciec z dzieckiem - musi pożegnać się z podróżą. A w innych przypadkach to pozostaje chyba już wyłącznie losowanie. Na pewno ta jednak sporna kwestia pierwszeństwa wózka i który powinien jechać stanowi spore utrudnienie w podróży komunikacją zbiorową, zarówno dla osób z wózkami, jak i pozostałych, chociażby dlatego, że motorniczy nie jedzie dalej i wzywa służby.