Zginęli, bo odpowiedzieli na ogłoszenie w gazecie. Były policjant opowiada o sprawie z Wrocławia

i

Autor: screen z odcinka na kanale "Kryminalny Patrol" na YouTubie

Kryminalny Wrocław

"Zginęli, bo odpowiedzieli na ogłoszenie w gazecie". Były policjant opowiada o sprawie z Wrocławia

2024-03-07 13:58

Rok 2001 był niespokojny nie tylko dla mieszkańców Wrocławia, ale i Poznania. W krótkim czasie doszło do zabójstwa dwóch prostytutek, mężczyzny oraz starszego małżeństwa. Początkowe ustalenia, że mogą to być porachunki gangsterskie zostały szybko odsunięte. Okazało się bowiem, że sprawcą jest mieszkaniec Wałbrzycha, któremu spodobało się zabijanie. O sprawie opowiada były policjant Dariusz Nowak.

"Zginęli, bo odpowiedzieli na ogłoszenie w gazecie". Były policjant opowiada o sprawie z Wrocławia

Dariusz Nowak jest byłym policjantem, który służbę w policji rozpoczął w 1987 roku. Pełnił funkcję rzecznika prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, a następnie w latach 1998 i 2004 był rzecznikiem Komendanta Głównego Policji. Od 2021 roku prowadzi kanał na YouTube "Kryminalny Patrol". W każdym z publikowanych odcinków opowiada o sprawach kryminalnych sprzed kilku lub też nawet kilkunastu lat. 

Jeden odcinek poświęcony jest sprawie z Poznania i Wrocławia, która wydarzyła się w 2001 roku. Cała historia rozpoczyna się w stolicy Wielkopolski. To właśnie tam mieszkała 17-letnia Sylwia. Młoda kobieta chodziła do liceum dla dorosłych, gdzie poznała Anię. Nowe znajome szybko zaczęły się dogadywać. Coraz częściej się spotykały, rozmawiały i stawały się bliższymi koleżankami. W pewnym momencie Sylwia zauważyła, że Ania zawsze ma pieniądze i dobrze jej się powodzi w życiu. Gdy 17-latka spytała się koleżanki, gdzie pracuje, ta odpowiedziała, że jest prostytutką. Mimo początkowych wahań, Sylwia również zdecydowała się zostać prostytutką. Można podejrzewać, że zachęcił ją do tego fakt zarobienia dużych pieniędzy. 

6 lutego 2001 roku obie kobiety planowały pójść do solarium. 17-latka dostała jednak telefon i oznajmiła koleżance, że trafił jej się klient i musi zostać w wynajmowanym mieszkaniu. Ania więc poszła sama, a Sylwia szykowała się do przyjęcia klienta. 

"Kiedy Anna wróciła, okazało się, że drzwi do mieszkania są zamknięte. To było dziwne, no bo teoretycznie Sylwia powinna być w tym mieszkaniu, powinna jej otworzyć. Zaczęła się niepokoić. Nie mogła się dodzwonić, dobić do tych drzwi. W każdym bądź razie powiadomiła swoich pracodawców, ci zabrali klucze zapasowe, weszli do mieszkania i znaleźli zwłoki Sylwii. Leżała w przedpokoju, była martwa. Leżała twarzą do wyjścia, tak jakby orientowała się, że zabójca, no, chce ją właśnie zabić. Została zastrzelona. To były dwa precyzyjne strzały, jeden w głowę, drugi w klatkę piersiową" - opowiada Dariusz Nowak w odcinku "Kryminalnego Patrolu" na YouTubie. 

Co zastanawiające, nic nie wskazywało, że doszło wcześniej do kontaktu seksualnego. Nic również nie zrabowano. Sprawca zabrał jedynie 200 zł, które leżało na stole. Na początku wiele osób podejrzewało, że jest to walka konkurencji i wynajętego płatnego zabójcy

Zaledwie pięć dni później, 12 lutego 2001 roku, doszło do kolejnego ataku na prostytutkę i jej partnera. W wynajmowanym mieszkaniu przy ul. Piłsudskiego we Wrocławiu mieszkała 33-letnia Lesya wraz ze swoim chłopakiem Tomaszem. Kobieta również była prostytutką i pracowała dla jednej z grup przestępczych. W dzień ataku znajomi Lesyi nie mogli się z nią skontaktować. Poprosili zatem właściciela mieszkania o zapasowe klucze, a gdy weszli do mieszkania wynajmowanego przez 33-latkę, w kuchni zobaczyli ciało kobiety i jej partnera. 

"One były przykryte kurtką, tak że wyglądało na to, że obydwoje zginęli w pokoju, a potem ciała zostały przeciągnięte do kuchni i przykryte kurtką. Lesya dostała pięć strzałów, ale to już nie były takie precyzyjne strzały jak w przypadku Sylwii, raczej w tych strzałach panował taki chaos i dosyć duży rozrzut, natomiast znowu pojawiły się te dwa charakterystyczne strzały, jeden w czoło, drugi w klatkę piersiową. Natomiast Tomasz, ten jej partner, też został zastrzelony. Znowu został zastrzelony strzałami w głowę i w klatkę piersiową, ale też był cały, bym powiedział, porąbany nożem. Tych ciosów było całe mnóstwo, tak jakby go ktoś w jakimś amoku dźgał, ciął, no i chciał mieć taką, ja bym powiedział, 200% pewność, że tego człowieka zabił" - opowiada Dariusz Nowak w odcinku "Kryminalnego Patrolu" na YouTubie. 

W Komendzie w Poznaniu oraz w Komendzie Wojewódzkiej we Wrocławiu powołano specjalne grupy, które wzajemnie ze sobą współpracowały. Na początku uważano, że były to porachunki gangsterskie, których celem było odbicie agencji towarzyskich konkurencji. Kierunek śledztwa zmienił się jednak w momencie, kiedy do policjantów trafiło zgłoszenie, że syn znalazł zwłoki swoich rodziców w mieszkaniu we Wrocławiu. Po przeprowadzeniu oględzin okazało się, że ta zbrodnia ma wiele wspólnego z dwiema poprzednimi. Starsze małżeństwo również zostało postrzelone tą samą bronią, z której wcześniej zginęli Sylwia, Lesya i Tomasz. 

Śledczy nadali tej sprawie nazwę "Skorpion", ponieważ właśnie tego rodzaju bronią posługiwał się zabójca. 21 marca 2001 roku funkcjonariuszom udało się zatrzymać sprawcę opisanych zabójstw. Pijany prowadził samochód i po pościgu trafił w ręce policji. Był to 36-letni Krzysztof G. Na co dzień mieszkał w Wałbrzychu z żoną i dzieckiem. Do Poznania oraz Wrocławia jeździł jednak, aby zabijać. Jak opowiadał podczas przesłuchań (mimo że wielokrotnie zmieniał swoje zeznania), na początku były to zabójstwa na zlecenie, jednak w pewnym momencie polubił pozbawianie ludzi życia. Twierdził, że sprawia mu przyjemność widok cierpiących osób. 

Koniec końców sąd we Wrocławiu skazał go na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero w 2052 roku, czyli jak skończy 87 lat. 

Posłuchaj całej historii Krzysztofa G.