Autorzy liczą na to, że użytkownicy Tindera otworzą swoje serca nie tylko na innych randkowiczów, ale też małych pacjentów wrocławskiej kliniki onkologicznej „Przylądek Nadziei”.
- To pierwsza w naszej historii kampania w tak nietypowym miejscu. Ale szukamy wszelkich możliwych sposobów dotarcia do osób, które mogą pomóc dzieciom chorym na raka w powrocie do zdrowia. A ponieważ użytkownicy aplikacji randkowych szukają uczuć, dlatego podpowiadamy im, że dobre serce i bezinteresowne pomaganie to argumenty, którymi można zrobić dobre pierwsze wrażenie - tłumaczy Bartłomiej Dwornik z Fundacji "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową".
Tinder to nie miejsce na akcje charytatywne? Nic bardziej mylnego
– Promocja Fundacji na Tinderze, choć w pierwszej chwili zaskakująca, idealnie wpisuje się w ideę samej aplikacji: skracania dystansu między ludźmi i łączenia osób o podobnej wrażliwości, oczekiwaniach czy zainteresowaniach. Wykorzystanie potencjału platformy to dobry krok także ze względu na grupę osób, do której docieramy z przekazem kampanii. Użytkownicy Tindera to przede wszystkim mieszkańcy dużych miast, ludzie otwarci i nowocześni – komentuje Dominika Jurek z agencji reklamowej Open Mobi.
Autorzy kampanii zapowiadają, że jeśli ten eksperyment się powiedzie, wkrótce wrocławianie mogą spotkać się z innymi nietypowymi zachętami do pomocy.
Reklamy Fundacji „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” na Tinderze będą pojawiać się do 14 marca tego roku.
Polecany artykuł: