Problem mieszkańców miejscowości położonych przy granicy z Czechami rozpoczął się w ubiegłym roku, kiedy to władze czeskiego Chvalca pozwoliły na przejazd tylko dla pracowników z Okrzeszyna i Uniemyśla – tak zdecydowali tamtejsi radni gminy. Wobec tego zaprotestowali pracownicy dojeżdżający z Chełmska Śląskiego. Niestety, w grudniu szlaban na przejściu Okrzeszyn-Petrikovice został całkowicie zamknięty.
- Przez wiele lat ludzie przejeżdżali przez to przejście i nie było żadnego problemu. Mieszkańcy, którzy pracują w czeskich zakładach mieli przepustki i klucze. Otwierali szlaban i jechali do pracy. Bardzo dużo ludzi pracuje Czechach, jadą m.in. do Trutnova. Tutaj w ogóle nie powinno być szlabanu, przecież jesteśmy w Schengen – mówi nam Rafał Sołdyński, sołtys Okrzeszyna położonego w gminie Lubawka.
Wzrosły koszta i wydłużył się czas przejazdu do pracy
Jeszcze w latach 90-tych przejścia pilnowała straż graniczna, która kontrolowała przejeżdżających pracowników. Wtedy nie było żadnego problemu. Mieszkańcy przygranicznych miejscowości na Dolnym Śląsku pracują w czeskich zakładach, bo jak mówią są tam po prostu lepsze zarobki i jest blisko – około 8-10 km do samego Trutnova. Teraz mieszkańcy mają do pokanania 40-60km. - Moja żona wcześniej wychodziła do pracy o 5 rano, teraz musi wyjść o 4, żeby zdążyć dojechać – tłumaczy sołtys Okrzeszyna, który w sprawie przejścia interweniował m.in. do hetmana Kraju Hradeckiego i wojewody dolnośląskiego.
Dlaczego czeska gmina zakazała przejazdu pracownikom z Polski?
Najprawdopodobniej zakaz przejazdu wprowadzony został ze względu na prośby niektórych mieszkańców domów znajdujących się po stronie czeskiej, za szlabanem. Sprawą w ostatnich tygodniach zainteresowała się Interwencja Polsatu. W programie starosta Chvaleca poinformował, że mieszkańcy gminy i jej przedstawiciele nie chcą już mieć korytarza tranzytowego. Strona czeska zaznacza, że charakter przejścia granicznego jest turystyczny.
Czesi łamią zakaz i jadą robić zakupy po polskiej stronie?
Mieszkańcy polskich miejscowości zaznaczają, że mimo zakazu przejazdu widzieli jak przez przejście przejeżdżają Czesi, którzy następnie robili zakupy w polskich sklepach. W tej sprawie również zadawano pytania hetmanowi Kraju Hradeckiego. Na razie w tym temacie nie ma odpowiedzi. Obecnie sprawa ma zostać przekazana do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Mieszkańcy liczą tam na interwencję.
- W tym wszystkim boimy się już, że Czesi postawią tam jakieś betonowe zapory i na tym się to skończy. Tak byśmy nie chcieli, więc najważniejsze żeby zrozumieć sytuację Polaków, którzy pracują po czeskiej stronie i chcieliby móc dogodnie dojeżdżać do pracy - dodaje sołtys Okrzeszyna.