Koszykówka

Śląsk Wrocław - Falco KC Szombathely. Emocjonujący debiut i porażka WKS-u w Lidze Mistrzów

2024-10-02 21:57

Ależ to był mecz! W środę, 2 października, Śląsk Wrocław zadebiutował w koszykarskiej Lidze Mistrzów, podejmując w Hali Stulecia węgierskie Falco KC Szombathely. W swoim pierwszym spotkaniu podopieczni trenera Miodraga Rajkovicia zostawili kawał serca na boisku, jednak po emocjonującym starciu przegrali 75:84

Śląsk Wrocław - Falco KC Szombathely. Emocjonująca inauguracja Ligi Mistrzów

W środę, 2 października, Śląsk Wrocław rozegrał swoje pierwsze spotkanie w koszykarskiej Lidze Mistrzów. WKS w Hali Stulecia podjął węgierskie Falco KC Szombathely. Na trybunach pojawiło się całe mnóstwo kibiców, a pokaźną ekipą wyjazdową pochwalić mogli się również goście. Tak prezentowała się wyjściowa piątka WKS-u:

Mecz rozpoczął się od bardzo solidnej gry węgierskiego Falco. Dobrze rozpoczął Nikola Popović, który już po kilku akcjach miał na koncie cztery punkty. Po trzech minutach Śląsk przegrywał już 2:10. Na domiar złego, dosyć szybko z parkietu zejść musiał Isaiah Whitehead, nabawiając się drobnego urazu przy jednej z defensywnych akcji. Grę Śląska ożywiły zmiany - dobre wejścia z ławki zanotowali niedawny MVP Superpucharu Polski, Reggie Lynch, a także Ajdin Penava i Jeremy Senglin. Niestety, goście w pierwszej kwarcie pokazali, że są klasową drużyną. Po 10 minutach tablica świetlna wskazywała wynik 13:22.

W drugiej kwarcie kibiców mogła ucieszyć informacja, że uraz Whiteheada okazał się na tyle niegroźny, że mógł on kontynuować rywalizację. To właśnie on jako pierwszy zawodnik WKS-u trafił w tym meczu za 3 punkty. Śląsk szybko odrobił straty, a po trzech minutach, przy stanie 20:24, trener węgierskiego zespołu musiał wziąć przerwę na żądanie. Nie zdało się to na wiele, bowiem swój koncert kontynuował Reggie Lynch. Amerykański środkowy po 15. minutach miał na koncie już 11 punktów i to właśnie on doprowadził do remisu 27:27. Paradoksalnie, dopiero to wydarzenie sprawiło, że Węgrzy przebudzili się w drugiej kwarcie. Po serii dobrych zagrań ponownie odskoczyli na dystans sześciu punktów. Wrocławianie nie mieli jednak zamiaru się poddawać, a bardzo skuteczną grą w defensywie popisywał się Isaiah Whitehead. Ostatecznie po dwóch kwartach wynik wynosił 36:38.

W połowie meczu na parkiecie w Hali Stulecia odbyła się historyczna uroczystość uhonorowania legendarnego Mieczysława Łopatki, a także Adama Wójcika, którego reprezentowała najbliższa rodzina - synowie oraz żona. Ich nazwiska dołączyły do mistrzowskich banerów, które przy każdym meczu zwisają z sufitu Hali Stulecia i Hali Orbita.

"Proszę państwa, na tej sali odnieśliśmy największy sukces w historii polskiej koszykówki. Na tej sali zdobyliśmy srebrny medal. Nie wiedziałem, że po tylu latach spotka mnie wspaniała uroczystość, gdzie moja koszulka zawiśnie na tej hali. Chciałoby się powiedzieć, czemu tak późno"

- przemówił humorystycznie do kibiców Mieczysław Łopatka.

"Przy tej fantastycznej okazji chcę powiedzieć dwa słowa. Dziękuję, kochanie"

- powiedziała żona Adama Wójcika, Krystyna Wójcik. 

W trzeciej kwarcie zawodnicy obu drużyn wyszli napakowani jak kabanosy. Nie przełożyło się to jednak na nadmierne zdobycze punktowe, ale raczej na zaciętą i twardą grę w obronie. Na parkiecie czuć było napiętą atmosferę walki. Po czterech minutach wrocławianie wyszli na pierwsze od pierwszych sekund meczu prowadzenie 48:46. Radość z korzystnego wyniku nie trwała długo, bowiem Falco szybko odbudowało przewagę dwóch posiadań. W szeregach gości szczególnie dobrze wyglądał Zoltan Perl, który był najlepszym strzelcem węgierskiej drużyny (mecz skończył z dorobkiem 29 punktów). Do samego końca trzeciej kwarty obie drużyny walczyły niezwykle zacięcie, a wynik przed decydującymi 10 minutami wynosił 57:59.

Niestety, w ostatnią kwartę zdecydowanie lepiej wszedł zespół gości, który szybko doprowadził do siedmiopunktowego prowadzenia. Po kilku akcjach przebudził się jednak Daniel Gołębiowski, który do swojego dorobku punktowego dołożył dwa trafienia za trzy punkty. Na pięć minut przed końcem kontrowersyjną decyzją do głośnego dopingu pobudzili sędziowie, co jeszcze bardziej zmotywowało koszykarzy WKS-u. Niestety, Śląskowi momentami brakowało po prostu szczęścia. Dwie minuty przed końcem meczu wrocławianie przegrywali pięcioma punktami. Grę na swoje barki wziąć próbował Isaiah Whitehead, który tego wieczora był najlepszym zawodnikiem Śląska. Nie wystarczyło to jednak na jakość węgierskich koszykarzy. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 75:84, a WKS swój sezon w Lidze Mistrzów rozpoczął od pięknej, ale jednak porażki.

Punktacja zawodników Śląska Wrocław:

  • Angel Nunez - 10 punktów
  • Isaiah Whitehead - 25 punktów
  • Daniel Gołębiowski - 10 punktów 
  • Marcel Ponitka - 3 punkty
  • Ajdin Penava - 8 punktów
  • Kenan Blackshear - 3 punkty
  • Adrian Bogucki - 2 punkty
  • Reggie Lynch - 11 punktów
  • Jeremy Senglin - 3 punkty