Sprawa tragicznej śmierci 15-letniego Dominika podczas obozu harcerskiego wciąż budzi ogromne emocje. Chłopiec utonął w nocy z 23 na 24 lipca w jeziorze Wuszno w Wiliczu, gdy realizował próbę, by uzyskać sprawność ćwika. Zadanie, którego podjął się Dominik, polegało na przepłynięciu jeziora nocą, w pełnym umundurowaniu, a następnie rozpaleniu ogniska. Próba zakończyła się tragicznie. Chłopiec utonął.
Jego kolega z obozu, w rozmowie z programem "Uwaga!" TVN, ujawnił, że podobne próby odbywały się w tajemnicy.
"Zadania robione w tajemnicy"
Kolega zmarłego harcerza opisał go jako osobę bardzo wysportowaną, ambitną i chętną do podejmowania wyzwań. Zdobywanie kolejnych sprawności było dla druhów ważne, a zadania z tym związane często miały niejawny charakter.
- Druhowie, pod koniec obozu, chcą dopełnić swoich prób, zdać swoje stopnie. Są to bardzo indywidualne zadania, robione w tajemnicy. Dominik był bardzo dobrym pływakiem
– powiedział w rozmowie z programem „Uwaga” TVN uczestnik obozu harcerskiego.
Chłopak zaznaczył, że o próbach, takiej jak ta podjęta przez Dominika, wiedział tylko niewielki krąg osób. On sam nie był poinformowany, że jego kolega będzie w środku nocy pływał przez jezioro w pełnym umundurowaniu.
Świdnica w żałobie. Dominik był jednym z najlepszych uczniów
Wicedyrektorka II LO w Świdnicy, Dorota Grzeszczuk, w rozmowie z "Uwagą!" nie kryła szoku po śmierci swojego ucznia. Podkreśliła, że Dominik był niezwykle zdolny i wszechstronny. Był nie tylko świetnym sportowcem, uprawiającym koszykówkę, siatkówkę i pływanie, ale także uzdolnionym uczniem. Określiła go jako humanistę, matematyka, fizyka.
Jej zdaniem zadanie, którego podjął się 15-latek, przekraczało jego możliwości.
- Dla mnie to była misja, która nie mogła się udać. Zadanie, którego nie można było zrealizować. Przez wiele lat prowadziłam obozy, ale nigdy nie można było dopuścić do tak niebezpiecznej próby. Zawiedli dorośli
– powiedziała „Uwadze” Dorota Grzeszczuk