Szkoła Podstawowa nr 4 w Trzebnicy funkcjonuje jako szkoła przyszpitalna. Nie prowadzi naboru, realizując zajęcia wyłącznie dla pacjentów szpitala. W związku z epidemią koronawirusa od marca szkoła jest pusta, bo szpital nie przyjmuje dzieci na oddział rehabilitacyjny. Jak przekonuje dyrektor szkoły, placówka jest w trudnej sytuacji, kadra boi się likwidacji szkoły.
- Od 17 marca do tego oddziału nie przyjmuje się dzieci. Ostatni podopieczni opuścili nas 30 marca. Od 1 września nasza szkoła funkcjonuje na pusto. Jesteśmy gotowi do prowadzenia zajęć, ale nie mamy uczniów, bo szpital nie otworzył oddziału rehabilitacyjnego dla dzieci. Ciągle funkcjonuje jednak oddział rehabilitacyjny dla dorosłych. Sojusznikami w walce o szkołę są jednak rodzice, którzy cały czas dzwonią i pytają, kiedy będą mogli przyjechać ze swoimi dziećmi na rehabilitację - mówi dyrektor szkoły Barbara Kogut.
Jak przekonuje nas Mariusz Misiuna pełniący obowiązki dyrektora szpitala im. św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy, oddział rehabilitacyjny dla dzieci jest zamknięty z powodów epidemiologicznych.
- W szpitalu jest wiele oddziałów istotnych dla bezpieczeństwa tego regionu, takich jak oddział wewnętrzny, ginekologiczny czy chirurgia. Moim zadaniem jest zminimalizowanie ryzyka, że koronawirus pojawi się w szpitalu i trzeba będzie zamknąć któryś z tych oddziałów, powodując realne zagrożenie dla mieszkańców powiatu - mówi dyrektor. Jak dodaje, w szpitalu działa rehabilitacja dla osób dorosłych, które łatwiej stosują się do panujących obostrzeń niż mogłoby to być w przypadku dzieci.
Oddział rehabilitacyjny dla dzieci ruszy dopiero wtedy, gdy unormuje się sytuacja epidemiczna. W dodatku z dużymi ograniczeniami.
- Zakładamy zakaz odwiedzin, zakaz wyjścia poza teren szpitala. To też będzie trudna decyzja dla rodziców, żeby dziecko skierować do rehabilitacji w takich warunkach - dodaje dyrektor Misiuna.
Takiemu stawianiu sprawy dziwi się dyrektor Szkoły Podstawowej nr 4, przekonując, że chętnych do rehabilitacji nie brakuje. Jak podkreśla Barbara Kogut, z informacji, które posiada od rodziców wynika, że chętnych może być nawet setka. Inaczej sprawę widzi dyrektor szpitala, który posiada dane z ankiet przeprowadzonych wśród potencjalnych pacjentów, z których wynika, że zainteresowanych leczeniem w Trzebnicy jest zaledwie kilkanaście osób.
W tej sytuacji, zarówno ze względu na małą liczbę chętnych, jak i na panującą sytuację epidemiologiczną, póki co nie ma planów dotyczących wznowienia działalności oddziału.
Dodajmy, że pomimo trudnej sytuacji szkoły przyszpitalnej, powiat trzebnicki, który jest jej organem prowadzącym, nie planuje likwidacji placówki.