Ulica Nadbrzeżna obok rzeki Morawki pokazuje najlepiej skalę zniszczeń, do których doszło w Stroniu Śląskim w wyniku powodzi. Nie ma praktycznie budynku, który by nie ucierpiał, a wiele zostało zrównanych z ziemią. Fetor jest trudny do zniesienia, ale mieszkańcy cały czas robią wszystko, aby i do tej części miejscowości wróciło życie. Nikt nie wie jednak, ile czasu zajmie odbudowa.
- Pierwsze uderzenie, gdy poszła fala, to wszystko poszło na nasze Stronie. Wszystko poniszczyło. Dużo domów jest poniszczonych, zburzonych. Tragicznie tu jest. Tutaj było najsilniejsze uderzenie, bo najbliżej tamy - powiedziała mieszkanka Stronia pani Elżbieta.
Powódź w 1997 roku też dotknęła miasto, ale mieszkańcy mówią, że nie w takim stopniu.
- Teraz woda poniszczyła bardzo dużo. To tragedia dla wielu ludzi. Przecież oni nic nie mają - dodała.
Pytana o to, co jest w tej chwili najbardziej potrzebne, wymieniała agregaty prądotwórcze, maszyny do osuszania mieszkań.
- Wszystko jest dowożone. Pomoc jest. Gumiaki, rękawiczki, kilofy, łopaty. To wszystko jest potrzebne teraz. Ludzie tutaj powoli wracają. Nie mam pojęcia, ile zajmie odbudowa, ale na pewno bardzo długo - powiedziała kobieta.
Pani Iwona oceniła, że "krajobraz jest jak po wojnie".
- Przyjechaliśmy tutaj po krótkim urlopie z tatą. Przyjechała po pięciu latach siostra, która mieszka w Nowym Jorku. Wracaliśmy z wypoczynku nad morzem i dowiedzieliśmy się, że tama pęka. Już wtedy wiedzieliśmy, jaka będzie skala tej tragedii - wskazała.
Kolejne trzy dni z rodziną przeczekała we Wrocławiu.
- Od wczoraj tu jesteśmy. Pomagałyśmy w przedszkolu. Pomagamy, udostępniamy zrzutki, wpłacamy pieniądze. Błagam moich wszystkich znajomych o pomoc - z Wrocławia, z Zakopanego. Jest bardzo źle. Brakuje słów. W tej chwili podziękujemy za każdą złotówkę. Jest strasznie przykro, gdy się to widzi. Wszyscy tutaj potrzebują pomocy - podsumowała.
Rzeczniczka kłodzkiej policji podinsp. Wioletta Martuszewska powiedziała, że budynek, w którym znajdował się komisariat policji przy. ul. Mickiewicza, został doszczętnie zniszczony.
- To był murowany budynek. Nic z niego nie zostało - dodała.
W tym momencie to jedno wielkie gruzowisko.