Mówiąc o seryjnych mordercach, większość z nas ma w głowie Karola Kota, czy Zdzisława Marchwickiego. Okazuje się jednak, że nie tylko w XX wieku takie osoby grasowały na terenie naszego kraju. Na kartach historii niechlubnie zapisał się również m.in. Melchior Hedloff. Ten seryjny morderca oraz kanibal działał na terenie Dolnego Śląska w XVII wieku.
Kanibal z Dolnego Śląska. "Strzelec Melchior" przyznał się do zabicia 250 osób
Melchior Hedloff urodził się około 1606 roku we wsi Kuźnica Kącka koło Międzyborza. Jego czasy młodości to jednocześnie też początek wojny trzydziestoletniej, która była jedną z najkrwawszych w historii Europy. Melchior wziął w niej udział jako żołnierz cesarskiej armii, jednak kiedy po wojnie wrócił do domu, nie mógł znaleźć dla siebie miejsca.
Czy widok okrucieństwa oraz bestialskiego traktowania ludzi aż tak weszły mu w krew, że nie mógł już bez tego żyć? Tego niestety już się nie dowiemy, ale możemy poznać historię jednego z najokrutniejszych morderców na Dolnym Śląsku. Na sumieniu ma bowiem łącznie 251 ludzkich żyć.
Na początku zajął się kłusownictwem. W pewnym momencie jednak zabijanie zwierząt przestało mu wystarczać i znalazł sobie do pomocy jeszcze trzy osoby, tworząc bandę. Wspólnie napadali na podróżnych i ich mordowali. Działali w okolicy Kuźnicy Czeszyckiej oraz w lasach Wzgórz Twardowskich. Co ciekawe, nawet dzisiaj możemy zobaczyć pewnego rodzaju pamiątkę po przestępcach. Jest nią góra Zbójnik, w której miała znajdować się kryjówka zabójczej szajki.
Niedługo po rozpoczęciu "działania", Hendloffa zaczęto nazywać "Strzelcem Melchiorem". Taki przydomek był spowodowany narzędziem, którym głównie się posługiwał (muszkietem). Czasem mordował też turecką szablą. Miał również zwyczaj prowadzenia "pamiętnika zbrodni". Były to różnorodne nacięcia na muszkiecie, które pozwalały zabójcy oznaczać swoje ofiary w zależności od:
- płci;
- narodowości;
- zawodu;
- stanu.
W końcu jednak przyszedł czas na zakończenie zbójeckiej działalności szajki Hendloffa. Oleśnicki książę Sylwiusz Wirtemberski nakazał zorganizowanie regularnych patroli zbrojnych, aby złapać "Strzelca Melchiora". Wpadł w ręce ówczesnego wymiaru sprawiedliwości 2 listopada 1653 roku we wsi Łąki koło Sułowa. Poddano go bardzo ciężkim torturom, aby przyznał się do winy. Za koronny dowód miał posłużyć jego "licznik ofiar" na muszkiecie.
Ostatecznie ustalono, że zamordował łącznie 251 osób, w tym:
- pięciu szlachciców;
- siedmiu kupców;
- pięciu handlarzy bydłem;
- ośmiu handlarzy wódką;
- 15 muszkietników;
- 100 Polaków;
- jednego rozbójnika-strzelca;
- sześciu Żydów;
- trzech czeladników uczących się rzemiosła;
- trzech rolników;
- 10 kobiet w ciąży.
To jednak nie wszystko. "Strzelec Melchior" miał być nie tylko mordercą, ale też gwałcicielem i kanibalem. Całej jego ekipie przypisuje się około 500 ofiar, z czego część z nich miała zostać przez nich pożarta. Nie jest to jednak potwierdzone, a w odniesieniu do samego Hendloffa wskazuje się konkretnie tylko na jedną sytuację.
"W aktach sądowych znalazło się skierowane pod jego adresem oskarżenie o popełnienie czynu wręcz odrażającego. Otóż napadł i zgwałcił ciężarną kobietę, a następnie ją zabił. Ale to mu nie wystarczyło. Miał rozciąć jej brzuch, wyjąć nienarodzone dziecko, wydrzeć mu serce i je zjeść. Dlaczego to zrobił? Zgodnie z jego własnymi zeznaniami miało to sprawić, że stanie się jeszcze bardziej okrutny i… szanowany! Logika cokolwiek pokrętna, ale rzeczywiście w tamtych czasach wierzono w takie 'siły magiczne'. Nie brak jednak opinii o tym, że cały ten wątek możemy (na szczęście) włożyć między bajki" - czytamy na stronie ciekawostkihistoryczne.pl.
"Strzelec Melchior" został osądzony w 1654 roku. Jak możemy się domyśleć, skazano go na śmierć. Egzekucja miała miejsce 19 lutego na rynku w Oleśnicy. Sprawca nie umarł jednak tak po prostu. Jego ciało miało być szarpane rozżarzonymi obcęgami w każdym z czterech narożników rynku. Następnie połamano go kołem.
Źródło: ciekawostkihistoryczne.pl