Kobieta relacjonowała, że jej mąż może mieć problemy z poruszaniem, często się potykał. Kobieta obawiała się, że mógł się gdzieś przewrócić i potrzebuje pomocy. Jej mąż nie zabrał ze sobą żadnych dokumentów ani telefonu komórkowego.
Zastępca komendanta na Krzykach ogłosił alarm w jednostce i rozpoczęto poszukiwania. Na nogi postawieni zostali funkcjonariusze różnych pionów, zaangażowano również psy tropiące.
Zaginionego mężczyznę odnalazł jednak nie policjant, a pies tropiący o imieniu Nos. Nos miał nosa i dotarł do zaginionego po zapachu pozostawionym na kapciach i odzieży 84-latka.
Polecany artykuł:
Jak relacjonują policjanci, Nos był w swoim żywiole, bo jest to pies, który bardzo lubi pracować i potrafi swoim węchem zdziałać rzeczy nieprawdopodobne. Policyjni przewodnicy żartobliwie mówią o nim „cudaczek”, dlatego że jest radosny i potrafi wykonać najtrudniejsze zadanie, merdając przy tym wesoło ogonem.
Pies szybko podjął trop, kierując policjantów w stronę pustostanów na terenie byłej jednostki wojskowej. Zaginiony mężczyzna znajdował się w jednym ze zrujnowanych budynków. 84-latek najprawdopodobniej spadł do piwnicy. Wymagał natychmiastowej pomocy, był bardzo osłabiony.
Policjanci przykryli go folią termiczną i zaopiekowali się starszym mężczyzną. Gdyby nie policyjny pies, dotarcie do 84-latka zajęłoby o wiele więcej czasu. Mężczyzna trafił do szpitala.
Pies w nagrodę za pracę i skuteczną akcję dostał kilka ulubionych smakołyków.