Pallacanestro Reggiana - Śląsk Wrocław. Debiut D.J. Coopera
We wtorek, 12 listopada, Śląsk Wrocław stanął przed szansą na zdobycie swojego pierwszego zwycięstwa w ramach koszykarskiej Ligi Mistrzów. WKS w tym sezonie boryka się z licznymi problemami, jednak było mieć nadzieję, że ostatnie zwycięstwo ze Startem Lublin okaże się pewnym motorem napędowym dla wrocławian.
Mecz z Pallacanestro był również szansą dla kibiców na zapoznanie się z nowym rozgrywającym. D.J. Cooper rozegrał swoje pierwsze minuty dla Śląska. Jak sobie poradził?
Pallacanestro Reggiana - Śląsk Wrocław. Relacja z meczu Ligi Mistrzów
Mecz rozpoczął się całkiem nieźle dla WKS-u, który szybko wyszedł na prowadzenie. Gospodarze od początku mieli problemy w ofensywie, a także byli nieskuteczni na linii rzutów wolnych. Wrocławianie wyglądali całkiem przyzwoicie, choć mieli początkowo pewne problemy przy zbiórkach. Ważnym momentem okazało się wejście debiutującego D.J. Coopera, który od samego początku zaczął rozdawać fenomenalne podania swoim kolegom. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 17:20 dla Śląska, a Cooper zanotował w jej trakcie aż 4 asysty.
W drugiej kwarcie swoim pierwszym trafieniem za trzy punkty popisał się Adam Waczyński, a chwilę później dwóch rzutów wolnych nie trafił Adrian Bogucki. Wysoki środkowy odpokutował swoje winy w jednej z kolejnych akcji, zdobywając dwa punkty w trudnej sytuacji, po czym znów zawinił, notując fatalną stratę. Gospodarze odblokowali się przy rzutach zza łuku i zaczęli uciekać wrocławianom. Znów ważnym momentem okazało się wejście na parkiet Coopera, który do fenomenalnych podań dołożył dwa trafienia za trzy punkty. Niestety, do dobrego poziomu nie Coopera nie dojechali wszyscy koszykarze WKS-u. Pod koniec drugiej kwarty wciąż bez żadnych punktów i asyst pozostawał Jeremy Senglin. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gospodarzy i wynikiem 41:37.
W trzeciej kwarcie, choć wrocławianie jako pierwsi trafili do kosza, to dość szybko stracili kontakt z rywalami. Przy stanie 46:39 przerwę na żądanie wziął trener Miodrag Rajković. Nie zdało się to na wiele - po nieskutecznej akcji WKS-u Pallacanestro od razu zdobyło kolejne punkty. Śląsk w drugiej połowie był bardzo słaby - zawodnicy popełniali proste błędy i byli nieskuteczni, na co odpowiedzią znów było wpuszczenie na parkiet Coopera. Amerykanin od razu zanotował siódmą asystę, a swoje pierwsze punkty zdobył Senglin. Niestety, wrocławianie w ofensywie wyglądali na zagubionych, co dobrze wykorzystywali gospodarze. Na koniec trzeciej kwarty wynik wynosił 59:49.
W czwartej kwarcie Śląsk rozpoczął bardzo dobrze - po szybkim 2+1 Penavy dwa rzuty wolne trafił Gołębiowski, a WKS zmniejszył różnicę punktową do pięciu punktów. Wrocławianie świetnie pracowali w defensywie, a na niecałe pięć minut przed końcem spotkania udało im się nawet wyrównać. To właśnie wtedy przebudzili się gospodarze, którzy szybko znów odskoczyli na pięć punktów, a trener Rajković zmuszony był do wzięcia przerwy na żądanie. Nie zdała się ona na wiele - Pallacanestro w końcówce spotkania pokazało po prostu więcej koszykarskiej jakości, a fenomenalny Jamar Smith w pojedynkę zamknął mecz. Ostatecznie gospodarze zwyciężyli 74:70, a Śląsk przegrał swój czwarty mecz w Lidze Mistrzów.