Naukowiec z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu jest członkiem zespołu monitorującego stan Odry, który powołał wojewoda dolnośląski. Cytowany w komunikacie uczelni prof. Lejcuś podkreślił, że zespół oraz inne takie zespoły z województw, przez które przepływa Odra, badają jakość wody na całej długości rzeki i kondycję żyjących w niej organizmów.
Naukowiec uważa, że ponowna katastrofa ekologiczna w Odrze jest „bardzo prawdopodobna”. „Od ubiegłego roku niewiele się zmieniło. W Odrze algi występują, na znacznej jej długości, w tym w starorzeczach, zasolone ścieki nadal są odprowadzane do rzeki, a lato zapowiada się gorące” – powiedział, wskazując przy tym, że skala ewentualnej katastrofy będzie mniejsza.
„Ryb w Odrze jest mniej i są one mniejsze, co może okazać się korzystne. Kiedy bowiem doszłoby do kolejnego skażania rzeki, mniejsze ryby mają większą szansę na przeżycie, gdyż wykorzystując nawet niewielką głębokość wody mogą uciec do któregoś z dopływów Odry. To mądre organizmy, więc jeśli zacznie im brakować tlenu, bądź warunki w wodzie staną się niekorzystne z jakichkolwiek przyczyn, to będą szukały dla siebie lepszego miejsca” – dodała dr hab. Monika Kowalska-Góralska z Zakładu Limnologii i Rybactwa Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Prof. Lejcuś zwrócił też uwagę, że nie odbudowała się jeszcze cześć ekosystemu Odry. „To oznacza, że skutki ewentualnej katastrofy będą mniej widoczne, a presja społeczeństwa by coś zmienić mniejsza” – ocenił naukowiec.
Ekspert podkreślił przy tym, że aby zminimalizować prawdopodobieństwo wystąpienia katastrofy ekologicznej w Odrze, decydenci powinni „ograniczyć zrzut ścieków do rzeki i zobowiązać kopalnie, które produkują najbardziej zasolone odpady, do ich choć częściowego odsalania”.