Ekostraż walczy o zdrowie dwóch małych zajączków. Jeden z nich ledwo uszedł z życiem
Na Facebooku Ekostraży kilkanaście godzin temu pojawił się wpis z kolejnej interwencji. Tym razem pod opiekę pracowników i wolontariuszy fundacji trafiły dwa małe zajączki. Jeden z nich został znaleziony na betonie, przy przystanku autobusowym w Miliczu. Zwierzak był wyraźnie osłabiony, głodny i przerażony. Nigdzie też nie znaleziono śladów matki. Nie wiadomo, jak maluch się tam znalazł. Mógł zostać przywleczony w to miejsce przez psa albo kota lub też jego matka mogła zginąć, a on sam wyszedł z kryjówki.
Drugi zajączek przyjechał do azylu Ekostraży z Sobótki. Został wyciągnięty prosto z pyska psiaka. Jak opisuje fundacja na Facebooku, zwierzak ledwo uszedł z życiem. Wystarczyło bowiem, że pies mocniej zacisnąłby szczękę, a wtedy puchaty maluch nie przeżyłby.
Oba zwierzaki są już po wstępnej diagnostyce. Teraz pracowników Ekostraży czeka najtrudniejsze zadanie, czyli odkarmianie. Jak opisują to we wpisie na Facebooku, "przeżywalność zajączków, nawet w rękach doświadczonych odkarmiaczek, nie jest imponująca".
Przed nimi również dalsza diagnostyka, w tym USG. Co więcej, u jednego z maluchów podejrzewany jest tzw. splay leg. Jest to dolegliwość, która powoduje problemy z poruszaniem się. Jeśli chcemy wspomóc leczenie małych zajączków, możemy wpłacić darowiznę bezpośrednio na zrzutkę.
"Zajączki to w Ekostraży pierwsze oznaki wiosny. Te trafiły do nas słusznie - bez pomocy człowieka umarłyby. Jednak nie zawsze samotne zajęcze maluchy potrzebują pomocy... Pamiętajcie! Małe zajączki znalezione samotnie w trawie, o ile nie są ranne, nie potrzebują naszej interwencji! Zostawia je tam matka, która przychodzi do zajączków w porze karmienia. Maluchy są praktycznie pozbawione zapachu. Takich dzikich dzieci NIE DOTYKAMY... I NIE KRADNIEMY!" - informują pracownicy w podsumowaniu wpisu na Facebooku.